Relację czas zacząć...
Dziś krótki (jak na mnie ) tekst tytułem wprowadzenia i kilka fotek na zajawkę.
Tegoroczna relacja będzie miała formę liniową (chronologiczną), choć kusiło mnie, żeby podejść do zagadnienia Lastowa encyklopedycznie (tak jak rok temu z Visem). Ostatecznie, viva trala tradition Dla porządku: na Lastowie byliśmy w dn. 2-16 lipca 2018 r.
Kwestie techniczne: wrzuty będą pojawiały się w miarę regularnie, ok. 2 razy w tygodniu (między poniedziałkiem a piątkiem). Zamierzam sprawnie - póki pamięć świeża - omówić to, co udało się nam poznać z tej niezwykle ciekawej wyspy. Ciągnięcia relacji do lata 2019, zwlekania w nieskończoność z wrzutami, robienia z relacji bloga z opisem tego, co jadłem dziś na śniadanie albo komentarzem do aktualnych wydarzeń w kraju i na świecie - nie przewiduję
Dla przejrzystości, ilekroć w relacji będzie mowa o Lastowie (przez "W"), chodzi o wyspę. Pisząc "Lastovo" (przez "V"), będę miał na myśli miasto (lub - wg niektórych źródeł - osadę), stolicę tejże wyspy. Powszechnie będę używał też skrótu "SL" dla Skrivenej Luki.
________________
Dlaczego Lastowo? Bo Vis był, i to już 3 razy (2013, 2015, 2017). A odwiedzenie Lastowa wydaje się logicznym następstwem wakacji na Visiorze. Obie wyspy były do 1988 roku niedostępne dla obcokrajowców w związku z tym, że w faktyczne władanie wzięła je sobie jugosłowiańska armia. Obie są zbliżone do siebie kształtem, choć Vis jest oczywiście znacznie większy. Są najdalej oddalonymi od stałego lądu wyspami, na które kursują z niego promy (samochodowe). I tak dalej...
Jak się okazuje, wiele też Vis i Lastowo dzieli. Choćby fakt, że obszar Lastowa - nie tylko tej jednej wyspy, ale całego archipelagu wraz z wodami morskimi - objęty jest ochroną przyrody jako Lastovsko otočje - 11. hrvatski park prirode. Archipelag liczy 46 wysp, a oprócz Lastowa największymi są Sušac (zwany przez naszych rodaków pieszczotliwie "Siusiakiem"), Kopište, Mrčara i połączona mostem z Lastowem Prezba. Liczba 46 jest zresztą dla Lastowa magiczna - jeśli wierzyć internetom, jest tu 46 kościołów i kaplic, powierzchnia Lastova to 46 kilometrów kwadratowych, jest tu 46 wyodrębnionych pól, 46 wzgórz... (za stroną Mały Podróżnik.
Niezależnie od tego, czy skłaniamy się ku orzeczeniu za podobieństwem, czy też odmiennością tych 2 wysp, jedno można powiedzieć o Lastowie: to najbardziej specyficzne miejsce, jakie w Chorwacji odwiedziliśmy.
Kwatery na Lastowie szukaliśmy już w 2015, wracając z drugich naszych wakacji na Visie. Niestety, wśród skromnej liczby znalezionych w sieci apartmanów na wyspie, nie znaleźliśmy niczego, co by nam odpowiadało, no i oczywiście było "do łyknięcia" cenowo. Stąd też, niejako w zastępstwie, wyniknął w 2016 Peljeszczak, a w 2017 powtórzyliśmy znowu "nasz" Vis. Zaraz po powrocie z Visu, znaleźliśmy ciekawą ofertę apartmanu, zarezerwowaliśmy...
...a w sumie było to tak: jest wrzesień 2017 roku, nie minął tydzień od powrotu z Visu, ja oglądam w TV mecz, kiedy Ania oznajmia mi, że znalazła ciekawą kwaterę na Lastowie i pyta, czy ma bukować. Pytam, gdzie, na co słyszę "Skrivena Luka". Wow, nie dość, że moje wymarzone Lastowo, to jeszcze moje wymarzone miejsce na wyspie?! Jasne, rezerwuj! "A na kiedy? Może nie w sierpniu, bo narzekasz, że w sierpniu są ważne mecze, to może w lipcu?". Odpowiadam, że jasne, w lipcu przecież nikt nie gra w piłkę...
(...)
Parę tygodni (miesięcy?) później, rozmawiamy o przyszłorocznych wakacjach. "Ciekawe, jaka pogoda będzie w lipcu, jeszcze nigdy nie byliśmy w Chorwacji w lipcu?" - zagaja Ania. "W jakim lipcu?! W której połowie?!" - denerwuję się, zupełnie zapomniawszy o wrześniowej rezerwacji. Zbliża się losowanie grup w turnieju finałowym MŚ i rosyjski mundial zaczął w końcu zaprzątać mi głowę. "No jak to, w pierwszej, nie pamiętasz?" - cicho mówi Najlepsza z Żon. "Kuuuuuur*aaaa, jakiej pierwszej połowie, przecież wtedy jest Mundial!!!" - wychodzę z siebie i staję obok.
Ale jakoś przeżyliśmy ten mundial w Chorwacji i powiem Wam (pewnie się domyślacie), że nie było to takie znowu złe, biorąc pod uwagę, jak spisywali się na tym turnieju Vatreni. W przerwach między śledzeniem mundialowych zmagań, udało nam się odwiedzić wiele miejsc na wyspie, choć - ze względu na kwaterę przy samym Jadranie (po raz pierwszy w Chorwacji byliśmy w I linii od brzegu) - były i takie dni, że nigdzie się ze SL nie ruszaliśmy.
Zostawiam Was z kilkoma obrazkami "na zanętę" i wracam po łikendzie, aby cofnąć czas do momentu, kiedy to w ostatni piątek czerwca wyruszyliśmy w daleką drogę do Krainy Kominów