napisał(a) Marsallah » 20.08.2018 08:48
ODCINEK 4, cz. III (ost.)
wtorek, 3 VIIPrzypominam, jedziemy w poszukiwaniu aprowizacji z Lastova do Ubli...
- Chłodziarka w największym na wyspie studenacu. Niby wszystko jest, ale tak naprawdę, to bida.
Tam, w dużym studenacu spotykamy się z totalnym brakiem czegokolwiek na obiad (z mięsa tylko kurczaki, o rybach zapomnij, nie licząc ośmiornicy z zamrażarki), nie ma także mleka (potem odkryliśmy, że na Lastowie nie ma zwyczaju trzymania mleka w lodówce – stoi zawsze obok) i inčuni. Na szczęście, jest chleb, piwo i wino, a także namazy i kefir. Dobre i to.
- W te godziny otwarcia studenaca przy promie w Ubli nie wstrzelimy się NIGDY :D
- Dojeżdżamy do Pasaduru - po lewej przystań, po prawej jedyny na Lastowie hotel - Solitudo.
- A przed nami mostek prowadzący na wyspę Prežba, gdzie mieści się zasadnicza część miejscowości Pasadur.
- Hmm, sklepu tu chyba nie znajdziemy :P Na Prežbie jest tylko jeden bar, nawet wszystkie reklamujące się tu konoby mieszczą się w innych miejscowościach (na Lastowie).
- Wracając z Pasaduru i Ubli, zatrzymujemy się w (jedynym przy głównej drodze) punkcie widokowym, z którego rozciąga się widok na Zaklopaticę i wschód, w kierunku archipelagu Lastovnjaci. Na północy majaczy Korčula.
- To, co z daleka wygląda jak jezioro, jest de facto zatoką Jadrana o nazwie...Zaklopitica. Od morza oddziela ją widoczna po lewej stronie wysepka o wymyślnej nazwie Škoj od Zaklopitice :P
Podjeżdżamy do mniejszego studenaca przy przystani promowej w Ubli (trzeciego i ostatniego – poza nimi na całej wyspie jest jeszcze jeden sklep spożywczy, w dolnej części Lastova) – ten z kolei jest zamknięty, bo sjesta. Jedziemy do Pasaduru (nieopisanego znakiem drogowym), ale tam – na pierwszy rzut oka – niczego nie zauważamy i po 20 sekundach pobytu na wyspie Prežba wracamy na Lastowo i prujemy w kierunku stolicy wyspy. W tamtejszym, mniejszym, ale też – jak ten „duży” pod Ubli – otwartym na okrągło studenacu przy Pjevorze uzupełniamy zakupy, oczywiście nie do końca. Robimy także małe zakupy w sklepiku z domowymi wyrobami (kapary, motar, dżemy, rybki – które różnią się od dotychczas kupowanych przez nas na innych wyspach – są b. słone i tak duże, że ciężko je jeść razem z ośćmi). W międzyczasie, próbujemy kupić buty synowi, który swoją jedyną parę sandałów rozwalił na promie. Obuwniczego oczywiście tu nie uświadczymy, a w aptece mają tylko obuwie korekcyjne (i nie mają właściwego rozmiaru), w sklepie z pamiątkami w jego rozmiarze tylko różowe plastikowe sandałki. Na szczęście udaje nam się zakupić tubkę kleju, którym to (kilkakrotnie) będziemy dziecku sklejać sandały aż do końca turnusu . Wracając do SL, zatrzymujemy się w jedynym na drodze Lastovo – SL OPG, gdzie dokupujemy butelkę rukataca (40 Kn za 0,7l) i lozy (70 Kn za 0,5 l) (ceny wysokie, bo sprzedają tylko gotowe produkty w szkle – w tym miejscu nie trzymają beczek) i dowiadujemy się, że można u nich zjeść ryby („co się złowi”) i mięso (kozletina!) za 150/180 Kn za osobę. Kiedyś wpadniemy, mimo że pani wydaje nam się smutna.
- Zaciekawiła nas ta beczułka ustawiona przy krawędzi drogi Lastovo-SL...
- Przy winoroślach jest spory parking.
- Widoczny na pierwszym planie domek służy za przechowalnię napitków i kasę. Zamówione wcześniej posiłki dowożone są w dniu przygotowania (na widocznym w tle grillu).
- Jest co degustować :)
- Wybrałem oczywiście czyściochę!
Obiad jemy w domu – najprostszy z możliwych: makaron z pomidorami i ziołami zebranymi koło domu. Potem kąpiel na prywatnym wybetonowanym nabrzeżu tuż pod naszymi oknami (w końcu jesteśmy w 1. linii brzegowej – po tylu latach!). Oglądam ostatnie z meczów 1/8 finału MŚ – Szwecja wygrywa 1:0 po nieciekawym meczu ze Szwajcarią, a jej rywalem okazuje się być (po wygranej w karnych w bardzo brzydkim meczu z Kolumbią) Anglia.
- Małżonka już ma relaks z zimnym piwkiem na tarasie...
- ...a ja wciąż wybieram ;-)