napisał(a) Marsallah » 09.08.2018 08:34
ODCINEK 3, cz. III (ost.)
poniedziałek, 2 VII
- Otwórzcie bramy!
- Zgodnie z wyspiarską tradycją Dalmacji, stacja paliw znajduje się w porcie. Jest to jedyna tanksztela na Lastowie.
- Zasadniczo, prawie cała wyspa jest przed nami. Jedynie do Pasaduru należałoby skierować się w przeciwną stronę (w lewo po wyjeździe z promu). Główna droga prowadzi prosto do serca wyspy i wszystkich pozostałych miejscowości. Zaglav okaże się być jedynie nazwą zatoczki (identyczną jak znana z piaszczystej plaży Uvala Zaglav na Visie). Pokażemy ją później.
- Po prawej za znakiem z nazwą miejscowości widać stanowisko archeologiczne z fragmentami fundamentów świątyni chrześcijańskiej z V-VI w.
- Na zdjęciu (tym i żadnym innym) tego dobrze nie widać, ale drogowskaz kieruje w prawo do "centrum Ubli" (przyjdzie to "centrum" jeszcze czas pokazać w relacji), a prosto do Lastova. Tylko jakie prosto? Na wprost stoi kościół...
Dotarcie do naszej kwatery w Skrivenej Luce (a więc przejazd z portu na drugi koniec wyspy) zajęło nam całe 20 minut. Nie wyjechaliśmy z promu co prawda pierwsi, ale ci przed nami zatrzymali się zaraz po wyjeździe z promu, więc mogliśmy "ciąć". Szybki przejazd przez Ubli, minięcie „dużego” studenaca, zjazdu na Zaklopaticę, przejazd przez Lastovo – to tu mamy skręcić? Tak ostro w prawo?! – i dalej przez dolinę w centrum wyspy, a potem znów pod górę...i znów w dół – jest! Oto ona – Skrivena Luka!.
- Wspinamy się z poziomu morza, ale tylko odrobinkę. Tuż po wyjeździe z Ubli droga wypłaszczy się...
- ...otwierając się na jeden z dwóch prostych i płaskich jednocześnie odcinków na całej wyspie :)
- Po kilkunastu minutach jazdy (głównie pod górkę, z naprzemiennymi zakrętami lewo-prawo), mijamy skręt na Zaklopaticę i zaraz potem otwiera się przed nami widok na Lastovo. To nieostre zdjęcie zamieściłem tu celowo - przyjdzie jeszcze czas podziwiać stolicę wyspy w całej okazałości :)
- Że niby TU mam skręcić?! Od razu powiem, że manewr jest do wykonania tylko, jeśli z dołu nikt nie nadjeżdża...
- Po zjeździe na dół Lastova czeka nas jeszcze jeden ostry skręt w prawo, ale tym razem jest on o wiele bardziej komfortowy. Mijamy cmentarz i po krótkiej jeździe przez dolinę, znów wspinamy się ostro, żeby następnie zjechać do poziomu morza :)
Trafiamy bez pudła pod kwaterę. Miłe przywitanie z właścicielami. Podczas papierkowej roboty (zameldowanie i opłata) nie wytrzymuję i proszę o włączenie TV na mecz Brazylia – Meksyk, wygrany dość gładko przez Canarinhos. Po meczu kolacja w żeglarskiej konobie Porto Rosso nieopodal (wybieramy same przystawki – crveni risot, zapiekane przegrzebki, znane tu jako "muszle św. Jakuba", zupa rybna, spaghetti dla dzieci, wino i – UWAGA! gazirana woda, która nie jest Jamnicą – na Lastowie króluje marka Romerquelle! Czad!). Zdjęcia konoby i posiłków innym razem - tego dnia byliśmy tak zmęczeni, że nawet zapomnieliśmy sfocić stół (niewychowani my, wybacz, Hercklekot!). Wrzucę też kiedyś fotki menu Porto Rosso
- Ukryty Port - cel naszej podróży, po kilku dniach w końcu jesteśmy na miejscu!
- Po raz pierwszy w Chorwacji będziemy w pierwszej linii od brzegu. W Skrivenej Luce zresztą jest tylko 1. i 2. linia, a ta druga tylko gdzieniegdzie ;)
- W ogrodzie (stromym, tarasowym) rosną, poza cytrynami, m.in. także mandarynki i migdały.
- Załadowaliśmy nasze zakupy z zadarskiego konzuma - przydały się, bo - nauczeni doświadczeniem z Visu - wiedzieliśmy, że takich specjałów nie ma co się spodziewać w sklepach Lastowa. Gospodarze na dzień dobry dostarczyli nam piwo, mleko, wino, warzywa, mieliśmy także trochę sera i pršuta oraz pieczywo, więc odpadła nam wyprawa po zakupy pierwszego dnia :)
Nie ma jednak co się długo cieszyć pierwszą od roku wizytą w konobie – jesteśmy zmęczeni, a ponadto Belgia podejmuje Japonię. Mimo sensacyjnego prowadzenia Samurajów 2:0, Czerwonym Diabłom udaje się ostatecznie wygrać 3:2. To jedna dobra wiadomość, a drugą jest to, że można się wreszcie wyspać
- Tak dociera się do Konoby (zwanej także restauracją lub tawerną) Porto Rosso od strony morza. Większość klientów konoby zresztą przybywa doń tym sposobem...
- ...co widać na tym zdjęciu :)