Moje boje.
Będąc jednym z prekursorów wprowadzanie na Polski rynek
baterii i akumulatorków marki Vinnic (może ktoś pamięta - wczesne lata
dziewięćdziesiąte ubiegłego stulecia
), od tamtego czasu byłem posiadaczem
ładowarki tejże firmy oraz drugiej, równie skromnej, ale działającej,
marki Pentagram.
Ponieważ, jak się okazuje, wzrosło moje zapotrzebowanie na energię kumulowaną
w tych małych paluszkach, po przeczytaniu kilku postów, zdecydowałem się
na rozszerzenie swojego potencjału "ładowczego" o ładowarkę kolejną
- zgodnie z podpowiedziami - "profesjonalną", wymieniona powyżej BC-700.
Przyszła.
Na pierwszy rzut, kompletnie w sposób niefrasobliwy i rzadko spotykany,
rozpocząłem potyczki z instrukcją. Wszak miałem w to ustrojstwo wsadzić
świeżo zakupione
ogniwa, jak nakazywał nazywać je producent.
Teoria: na wszystko mam 8 sekund! W życiu się nie wyrobię!
No, ale próbujmy. Tak więc - kontynuujmy - tjak wspomniałem teoretycznie maszynka ładuje,
rozładowuje, testuje i odświeża, cokolwiek to nie oznacza, akumulatorki AA i AAA.
Robi to bez względu na ilość włożonych w nią akumulatorków,
każdy z nich traktując indywidualnie, czyli na każdym z nich możemy dokonywać innej operacji.
Dodatkowo możemy wybrać sobie prądy ładowania, co, podobno, ma istotny wpływ na czas ładowania.
Ponieważ przechodząc przez biuro spostrzegłem leżące w no man's landzie
jakieś dwa małe akumulatorki typu R3, więc nie omieszkałem na nich przeprowadzić eksperymentu.
Podłączyłemładowarkędoprąduwłożyłempierwszyakumulatorekkilkarazy
przycisnąłemprzyciskmodewłożyłemdrugiakumulatorekpróbowałem
przycisnąćznówmode ...
Niestety. Minęło 8 sekund.
Na wyświetlaczach, zamiast dotychczasowego napisu
null zapaliły się jakieś liczby oraz napis
charge.
Znaczy - ładują się.
Nawet się naładowały. Pierwsza na
full przestawiła się gdzieś po 6 godzinach. Z drugą nie poszło tak łatwo.
Nie naładowała się. Musiałem aparaturę odłączyć i przenieść się z całym kramem do domu.
W domu operacja dokończyła się sama, po włączeniu do prądu.
Dziś, do prób, wyciągnąłem świeże, mało używane, bo od razu się jakoś popsuły,
Duracelki R6. Tym razem udało mi się ustawić opcje rozładowywania,
podobno dość zalecaną, ale, zgodnie z przewidywaniami,
nie było co rozładowywać, więc maszynka sama się przestawiła w tryb ładowania.
Oczywiście wybrane przez nią parametry wolałem pozostawić nie zmienione.
Na razie obserwuje postęp ładowania - opcja
display pozwala przeczytać prąd ładowania,
czas jaki upływa od początku ładowania, napięcie akumulatorka,
no i stopień naładowania.
W sumie, najważniejsze jest dla mnie, że, póki co, robi to wszystko automatycznie,
a z jakim efektem - zobaczymy.
Dlatego te badziejne Duracelle wsadziłem, żeby sprawdzić.
Za kilka godzin zobaczymy.
Jeżeli mielibyście jakieś pytania - w miarę możliwości i skromnej wiedzy - służę pomocą.