16.08.2008; 01:00
Poprzedniego dnia zmordowani trudami podróży i znieczuleni miejscowym piwem 'z patyka' poszliśmy spać o 18:00.
W środku nocy obudził nas szum (to łagodne słowo) padającego deszczu, chłodne powietrze wpadające przez okno, ale przede wszystkim kanonada piorunów. Czyżby miał się powtórzyć scenariusz załamania pogody z września 2007?
I znowu jako mieszkańcy równin mazowieckich byliśmy pod wrażeniem głośności i długości grzmotów. Pioruny na Mazowszu są cichsze, krótsze, bardziej głuche. Na chorwackim wybrzeżu grzmoty mają odpowiednie warunki do rozwoju odbijając się wielokrotnie od skał są: głośniejsze, bardziej 'ostre', a echo grzmotu przetacza się po górach dobre 10-15sekund.
Poranek obudził nas rzęsistym deszczem i 100% zachmurzonym niebem - nie wyglądało to wesoło...było chłodno.
Na szczęście ok 9:00 słońce zaczęło przeciskać się przez chmurki, a ja z Żonką korzystając z tego że nasi współtowarzysze jeszcze leniuchowali poszliśmy na poranne zakupu do Konzuma. Uroda kvarnerskich miasteczek jest zupełnie inna niż północno- i środkowodalmatyńskich (dalmateńskich?). Idąc do Konzuma podziwiałem miejscowe wille i o wiele bliżej im było do architektury miasteczek leżących np. pod Paryżem niż do zbudowanych z litego kamienia domów w Dalmacji. Gdzieniegdzie wiek odcisnął swoje piętno i pozbawił ściany tynku; o dziwo też zostały zbudowane z kamienia (a nie cegły jak myślałem początkowo), lecz tu na północy wybrzeża domy były tynkowane - nie wiem czy to zaleta, czy wada - do mnie bardziej przemawia lity, surowy kamień. Także ogólna uroda Dramalj nie powala. Dla mnie w dalszym ciągu na pierwszym miejscu jest Tribunj, w którym w promieniu 1000m ma się wszystko czego turyście do życia potrzeba: kilka rodzajów plaż, co najmniej 3 wzgórza na które można się wdrapać i podziwiać okolicę, targ rybny i owocowo-warzywny, kilka lokalnych restauracji w których menu nie znajdziemy pizzy, piękną choć nieco zniszczoną starówkę: po prostu Dalmacja w pigułce.
Po śniadanku pora na odwiedziny plaży. Pogoda w dalszym ciągu była niewyraźna; wiał niezbyt ciepły wiatr, było mokro, a słońce dalej nie mogło przecisnąć się przez chmury. Były też plusy - plaża tylko dla nas!!!
Dwa słowa o plażach w Dramalj: Plaża przy hotelu Omorika jest żwirowa, ale to raczej zasługa wielu wywrotek niż natury. Położyć można się na żwirze, przy wejściu do wody jest żwirek, który jest jeszcze ok. 2-3m od brzegu - potem pod wodą zaczynają się regularne kamienie. Ponadto jest to najruchliwsza cześć Dramalj i plażowanie tam wcale nie jest przyjemne.
Przeszliśmy zatem lekko na północ (w lewo od hotelu patrząc na zdjęcie). Plaże w kierunku północnym w dalszym ciągu są żwirowe, ale zaczynają pojawiać się też betonowe tarasy. Im dalej na północ, tym wybrzeże bardziej skaliste i do mikro-plaż 'wykutych' w skałach prowadzą już dość strome schody. Ja preferuję plaże skaliste, bo nie ma na nich ludzi i woda jest o wiele bardziej przejrzysta niż przy dnie żwirowym.
Pierwszego dnia wybraliśmy się na plaże opisaną jako "PLAŻE ŻWIROWE - mało kamieni". Zaskoczeniem dla mnie była za to głębokość wody. Tuż przy brzegu dno opadało niemal pionowo w dół. Praktycznie tylko 5-7m od brzegu było widać dno, potem pozostawał już tylko "wielki błękit". Na zdjęciu poniżej, tam gdzie woda zmienia barwę na ciemnoniebieską nie widać już dna
Pogoda nadal była nieprzewidywalna, a od strony Sjeverni'ego Velebit'u (www.np-sjeverni-velebit.hr) zaczęła nadciągać kolejna ołowiana chmura.
Padła propozycja wycieczki do Senj, ale o tym w następnym odcinku...