boboo napisał(a):Przykre, fakt.
Ale też ciekawe ilu z Was od dziś pojedzie 50 na 50, 70 na 70, 90 na 90 itd.
Nie 53, 55... 73, 75... itd.
Nie "w ramach świeżej pamięci", ale tak już na zawsze.
Nie jestem super święty - w mieście jest zawsze tyle, ile ma być. W terenie zabudowanym ale już nie w mieście, jadę tak jak inni... niestety. Zjeżdżając z autostrady na węźle Rybnik, tarabanię się przez dwie większe wsie - gdybym Stanowice i Przegędzę chciał przejechać pięćdziesiątką, co już kiedyś parę razy zrobiłem, zawsze znajdzie się ktoś, kto wyprzedzi (a hitem było wyprzedzenie mnie przez autobus...). Czyli jak wszyscy jadą 70 na 50, to sam jadę 70. Rehabilituję się, zwalniając w okolicy szkół i często uczęszczanych przejść.
Moja średnia między domem a biurem klienta wynosi aż 57 km/h. Aż - bo 2/3 trasy jadę poza terenem zabudowanym, autostradą i średnicówką (na A1 raczej więcej, jak 120 nie jadę, na średnicówce utrzymuję ten sam przedział pomimo ograniczenia do 100). Po zjechaniu z DTŚ, mam do biura 2 km. Po mieście w Rybniku nie jeżdżę bo nie mam po co a spod chaty do autobany mam pi razy drzwi, 12 km, z czego 1/3 tej trasy to las i teren niezabudowany. Czy to źle?
Wyrocznia napisał(a):
W polskich internetach też wrze...
Mieszkam blisko granic południowych i wkurzają mnie wszelkie napięcia polsko - czesko - słowackie...
Dawno mną nic tak nie wstrząsnęło. Żal mi tych Słowaków i rodziny tego kierowcy, co zginął...
A za naszych to wstyd...
Nie mówię, że jestem święta za kółkiem, ale kultura jazdy naszych południowych sąsiadów (jednych i drugich) jakoś bardziej mi odpowiada - niektórych polskich kierowców przydałoby się tam wysłać na szkolenie pt.: "Jak szanować innych uczestników ruchu drogowego".
No cóż, wszędzie trafiają się oszołomy, ale też nie wszyscy Polacy jeżdżą tak, jak ci trzej "muszkieterowie"...
Wiem, że nie wszyscy tak jeżdżą ale pod komentarzami na iDnes czy jakimkolwiek innym portalu, jak jest wypadek z udziałem polskiego auta, to jest taki festiwal nienawiści, jakbyśmy im znów zrobili Praską Wiosnę... Mieszkając w Czechach, zwalczałem stereotyp Polaka za kółkiem ale to walka z wiatrakami.
Co do kultury jazdy Czechów i Słowaków, ci pierwsi są bardzo samolubni i nie współpracują ze sobą na drodze a Słowacy (jak to kiedyś usłyszałem) - albo to jakiś dorobkiewicz z Bratki, co się mu wiecznie śpieszy albo koleś z prowincji (jak większość ludzi) co prawko robił na polu kartofli.
Wczoraj w materiale na Polsat News, wypytywani ludzie mówili, że nam Polakom zagranicą włącza się tryb bezpiecznej jazdy. Wypowiadał się typ, co jeździ zawodowo po Europie, że oni zachowują się profesjonalnie - taaa, tu śmiechłem, bo najwięcej wypadków powodowali nasi "kerowcy tyra" (głównie to wjechanie na zamknięty przejazd kolejowy albo najechanie na kogoś). Gdyby było inaczej, to Czesi po nas tak nie jeżdżą a i my sami nie przywozimy tyle mandatów z zagranicy...
...osobiście uważam, że optyka jeżdżenia autem zmieniła się mi po którejś wizycie w Anglii oraz w Finlandii i Norwegii (pomimo tego, że Finowie jeżdżą tak, jakby każdy był Räikkönenem a wynika to z tego, czego ich uczą na obowiązkowych dodatkowych kursach doskonalenia) i jak jeżdżę tak po Polsce, to czasem mam wrażenie, że słyszę te urwy i orwy pod moim adresem
endryu napisał(a):Ciekawy felieton. Jego treść koresponduje z wypadkiem.
Taaa, widać że to młody gniewny i nieopierzony... raczej nie zrobi wybitnej kariery jako porządny dziennikarz motoryzacyjny.