Pozdrawiam wszystkich po powrocie. Kolejny obszar Azji zdobyty. Tym razem Wietnam i dorzecze Mekongu. I kolejny raz przekonałem się, że to fantastyczne tereny do zwiedzania. Począwszy od północy Chin, aż do samego skraju Indonezji, tuż przy Australii. Ale nie o same krajobrazy tu chodzi. Raczej o koloryt ludzki, niesamowite klimaty i oczywiście, o wrażenia kulinarne. Bo na to składa się całe poznanie.
Lecieliśmy liniami Qataru, polecam. Już po minięciu półwyspu Arabskiego i przelocie nad Indiami...
Jak zawsze szlak można monitorować na personalnym ekranie multimedialnym samolotu. Dalej kierunek Bangkok, przesiadka i potem dwie godziny do Hanoi...
Wietnam to miejsce, które nie zasypia. Mam tu na myśli duże miasta. Zawsze gwarno, życie toczy się na okrągło. Niekiedy trudno do końca zrozumieć cały ten zgiełk, szczególnie że jesteśmy w kraju komunistycznym. Jednak w ostatnich latach doszło do zasadniczych zmian z przesunięciem w kierunku kapitalistycznych rozwiązań na dole, czyli jednostki, bez jednoczesnej zmiany ustroju. A dokładnie, obywatelu, socjalu zero, za to rób wszystko, aby utrzymać się sam. Dlatego też każdy robi co może. Od najmniejszych przedsięwzięć kulinarnych, nawet tak skromnych:
do różnorakich form większej działalności, ale wtedy już kontrola państwa...
A osobiście, Wietnam to miejsce, gdzie nie można się nudzić, tu się ciągle coś dzieje. Wystarczy przejść się ulicami, zasmakować się w wielobarwnym klimacie, w kulinarnych tematach, ot tak po drodze. A okaże się, że było warto tu przylecieć, nawet, jeśli to tak daleko...
Smacznych i nie tylko wrażeń, pozdrawiam, Grzegorz.