Ruszyliśmy busem wzdłuż wyspy Flores. Właściwie istnieje jedna podstawowa droga, podobno nowa, ale niekiedy przypominała nasze polskie biedne drogi, te sprzed wielu lat. Droga przebudowana 3 lata temu, odcinkami była, odcinkami jak gdyby jej nie było. Wytłumaczenie jest proste. W porze deszczowej ziemia maksymalnie nasiąka wodą, obsuwa się miejscami, a wyspa Flores to teren górzysty. Wszędzie płyną strumienie wody, droga też miejscami po prostu spływa.
Szerokość drogi nie jest porażająca, dwa samochody z trudem się mijają.
Zwykle jazda za wlokącymi się ciężarówkami. Wymijanie prawie zupełnie niemożliwe. Szybkość podróżna to 30 max 40 km/h. Już po kilku kwadransach przekonaliśmy się, że odcinków prostych nie ma. Zakręt w prawo przechodzi w zakręt w lewo, po kilku godzinach serpentyn błędnik odmawia posłuszeństwa, w dodatku tam gdzie nie ma asfaltu, no bo go szlak trafił, rzuca busem niemiłosiernie.
Wszak Indonezja to kraj wulkanów, a jazda przez wyspę, to slalom miedzy nimi...
Ale coś za coś. Bus się dość często zatrzymuje, można z bliska popatrzeć. Tu jedyne na świecie tak skonstruowane pola ryżowe, o budowie sieci pająka. Takie pole zajmuje olbrzymią dolinę, w jaki sposób woda trzyma się na wszystkich stopniowo położonych poletkach ???
Po drodze przez Flores warto wejść do zagajnika. Jest okazja, właśnie wyszła z niego para tubylców, kobieta coś niesie na głowie, to jedyna forma noszenia towarów w tym regionie. Nie lubią tragać w rękach.
Wchodzimy zachęceni przez naszego przewodnika, tu trzeba się bacznie przyglądać. Pełno kolorowych kulek na małych drzewkach, co to może być????
To kawa.
Jeśli paniusia chce kawy, to idzie do lasu, zbiera, potem suszy ją przy drodze. Palą w garze, mielą i już czarny napój można spożywać.
Idziemy dalej. Kolejne drzewo, i coś przy liściach, jakieś robaczkowate zielone wypustki.
To młoda wanilia, w kolejnej wiosce proponowali nam już lekko przesuszoną. Następny krzaczor. To chyba już bardziej można ocenić.
Tak rosną goździki, jeszcze zielone, ale zapach niesamowity.
Wszakże to wyspy korzenne. Pod kolejnym krzakiem coś wyrasta dziwnego, prawie wprost z ziemi.
I teraz pytanie do Crofanów, co to jest??????????
Smacznych i nie tylko wrażeń, pozdrawiam, Grzegorz.