NADSZEDŁ DZIEŃ IV
Nerwową nocną ciszę przerwał o 5:50 dźwięk budzika nastawiony w komórce Nokii
JEZU ! Kto to nastawił ?? No tak - ja
Przecież wczoraj wieczorem zaoferowałem się że pojade na targ rybny do Puli, zakupię jakieś rybki i liginje, oprawimy je i zrobimy na grillu.... Jezu ! Przecież jest ciemno.... Nastawiam drzemkę... z łózka ściągam się o 6:15. No niestety "ludzie sowy" tacy jak ja lubią posiedzieć do 3:00, ale poranne pobudki ich zabijają. Ale jak to mawiał Pawlak w znanej komedii "U mnie słowo droższe piniendzy" więc o 6:20 oczom moim ukazał się ten widok
Przecierając zaspane oczy mamrotałem: przecież rybę zjemy w knajpie... lignije też są na każdym kroku... Michał wracaj do łóżka...
Ale sam widok porannych chwil napawał mnie jakimś pozytywnym nastawieniem do świata; co więcej ponieważ do wczorajszej plaży trochę kluczyliśmy, miałem postawione zadanie dodatkowe: przejechać się wokół Puli i znaleźć jakąś ładną cywilizowaną plażę. Tymczasem jarzył się brzask
Dwie krzyżówki, parę prostych i jestem w Puli. Gdzie tu jest jakiś targ. Pytam Chorwata - odpowiada krótko: po drugiej stronie ulicy jest targ warzywny, za nim w pawilonach rybny, łatwo trafić....
Trafiam na parking - o 6:45 pusty - i dostrzegam targ warzywny
Piękne miejsce
nie wiem czemu nie robiłem zdjęć w samym rybnym - być może dlatego że nie rzucił mnie na kolana: spodziewałem się więcej; tymczasem lezało sporo ryb, ale tylko 2 gatunków: Dorady i Brancina pokategoryzowane wdłg wielkości w cenie od 60 do 100 Kn/kg; lignije ok. 60-80 Kn/kg w sumie średnio należało przyjąć około 80 Kn za kg morskich zakupów... cóż nie jest to na naszą polską kieszeń tanio, bo za 2 rybki i 4 lignije zapłaciłem ponad 170 Kn więc niemało... Ale Chorwacja ogólnie wydaje mi się dość drogim krajem (i to nawet w sensie zwykłych zakupów - nie hulaszczego życia knajpowo-nocnego) ale do tego jeszcze dojdę w tej relacji.
Tak czy inaczej po zakupach na targu rybnym, warzywnym i mięsnym wracałem do domu - tak jak zapowiadałem rekonensując po drodze plaże
Pierwszy wybór padł na tą
Verudela to niewielka plaża na płd od Puli, ale świetnie zorganizowana, z leżakami, parkiem wodnym, pięknym cienistym laskiem, oraz WC, całość gdy przeludniona, trochę trąci brakiem spokoju i czystości - ale tak to już jest że cywilizowane plaże mają prysznice, WC, i łatwo do nich dotrzeć, ale jest tam zupełnie inaczej niż na takich przyrodo-dzikich. Oto zdjęcia z porannego rekonesansu
Plaża odznaczona mianem błękitnej plaży faktycznie zasługuje na to miano
Następna była plaża w miejscowości Pjescana Uvala
Ale tego poranka miałem się zmierzyć z czymś - czego kompletnie do tej pory nie znałem (oprócz opisów na Youtubie) a czego koniecznie chciałem doświadczyć - przywiozłem do domu 4 lignije, opis obierania znałem tylko z powyższej platformy, położyłem na stole....
... i zacząłem rozbierać: wbrew pozorom to jest prostsze od czegokolwiek na świecie. Można to podzielić na 3 etapy: wyrywamy głowę wraz z środkiem wnętrzności (dokładnie żeby z środka tuby powyrywać wszystko - ja np w środku jelit znalazłem 4 cm sardynkę
) odrywamy długie czułki obcinamy wianuszek za głową, głowę wyrzucamy; po drugie wyjmujemy kręgosłup w postaci cienkiej płytki pleksi i wyrzucamy; po trzecie zdejmujemy skórkę kozikiem i mamy czyste tuby i wianuszki z głowy a dalej to już obrabiamy termicznie, jak kto woli
Arkadio dzielnie poobierał kalmarki tak że były czyste jak dziewica.
Ale potem wszystkim, obraniu morskich plodovia i rybek podniosłem ciśnienie reszcie wycieczki pokazując im zdjęcia w aparacie, że ja już to co chciałem zobaczyć.....
to już zobaczyłem...
i do Puli nie ma po co jechać
; Nie nie nie to oczywiście dowcip, nikogo bym nie naraził na taką sytuację, że sobie o świcie zobaczyłem amfiteatr i już starczy - to tak piękne miejsce że koniecznie chciałem wrócić do niego na poważnie później z rodziną i znajomymi - ale jakąś niekrytą radość sprawiło mi to że widziałem go o świcie, jako pierwszy z wycieczki i tak mimochodem... po prostu jechałem autem i JEZU KOLOSEUM, zatrzymałem się i zrobiłem 2 zdjęcia... Tak to było, włóczyłem się rano po mieście (nie ma korków) i nagle przejeżdżałem pod amfiteatrem który jest starszy niż polska Państwowość.... to piękne uczucie - pojechać na targ na zakupy i wjechać pod Rzymski Amfiteatr.
Dosyć tych przeżyć - nie wszyscy muszą wiedzieć że jestem historykiem z wykształcenia i że mnie takie rzeczy bardzo ruszają....
Wczesny poranek i poszukiwanie plaży sprawiło że podjąłem decyzję że może odwiedzimy ....plażę na której mieszkamy, czyli Premanturę; pomysł ochoczo przyjęty stał się ciałem i wylądowaliśmy wreszcie na naszym Kamieniaku.
Mieszkaliśmy w ostatnich domach Premantury na południu, więc od bramki wjazdowej na Kamjenjak dzieliły nas dosłownie metry. To co mi się podoba na kamieniaku, to silny wiatr chłodzący (nie czuje się temperatury), możliwość schowania w lesie iglastym (nie czuje się temperatury) i nagle wypełzamy na słońce i do ciepłej wody. To jest piękne miejsce - zwłaszcza dla rodzin z małymi niemowlaczkami bo gdzieś trzeba je ukryć, i zauważyliśmy że takich ukrywających się w tych lasach było wielu.
Znów stanął namiocik w którym można było ukryć Pannę Dziedziczkę.
Choć odwiedzaliśmy inne plaże - tą 500 metrów od naszego domu uznaliśmy za bardzo ładną, choć trochę za nudną - a i nie chcieliśmy być podczas tak krótkiego pobytu (tylko 6 dni plaż) częściej niż raz na danej plaży.
zatoczka - piękna
Czasem jakiś silny podmuch może nawet wyrwać drzewo
Tymczasem w lodówce - jagnięcina wciąż dojrzewała przechodząc smakami ziół i czosnku, postanowiliśmy wyjąć jej część do duszenia w warzywach
Tymczasem Arcadio sprawnie obierał mięsko przed włożeniem na grilla
Pomysł na zrobienie jagnięciny był taki: zdjąć cząstki marynaty z mięsa, żeby palone na grillu nie nadały jej węglanego smaku (zdjąć do naczynia). Następnie obsmażyć mięso na dużym żarze:
Następnie po obsmażeniu pakowaliśmy mięsko z warzywami (głównie papryką, cebulą, i warzywami rosołowymi) w folię aluminiową i zapiekali na grillu.
Smak - wspaniały, choć nie da się ukryć "mocno barani" - osobom nie nawykłym, to jak ze smakiem flaków: lubiący mówią że wyśmienity, nienawykli twierdzą że śmierdzi... nie powiem czym - to już proszę sobie w domach dokończyć. Samo mięso delikatne i ma się ni jak do tego co znamy. Do tego w trakcie przygotowania znów wino białe (to wbrew konwencji - ale to wino pite do przygotowania a nie konsumpcji jagnięciny
) To wino, jedno z lepszych jakie piliśmy - koniecznie schłodzone
I tak znów w 26 st C kończył się wieczór z przekonaniem jechania nazajutrz do Puli... o czym opowiem jutro i jutro też opowiem jakie to niezwykłe danie dane mi było smakować w Puli:
.... to oczywiście żart - bo to chyba najpopularniejszy nadmorski smakołyk - czasem aż się boję, że my wyjemy tego jamochłona z Jadranu i dzieciom będziemy go pokazywać na obrazku
Tak czy inaczaj znowu było bez pudła - bardzo smaczny. Dobranoc