Ja się ich nauczyłem jeść na Sardynii najprostszym z mozliwych sposobów.
Jeżowce zbierałem przy pomocy jakiegoś śrubokręta lekko je podważając (wbrew pozorom dosyć mocno siedzą przyklejone do kamieni). Oczywiście w rękawiczkach (takie ogrodnicze z gumą we wnętrzu dłoni). Z braku innego naczynia wkładałem je do reklamówki.
Zaraz po połowach, na plaży, przy pomocy scyzoryka wykrawa się w nich takie "oczko" co mają na brzuszku i odrywa trochę kolców w jego okolicy. To wykrojone "oczko" jest z kości z dziurkami (można sobie wyssać zawartość tych dziurek). Następnie nożykiem lub takim płaskim patyczkiem po lodzie wszystko we wnętrzu jeżowca porządnie wybełtałem i jednym ruchem wypijałem. Jak ktoś chce to może sardyńskim zwyczajem kropnąć parę kropel cytryny do środka jeżowca - ja obywałem się bez tego.
Solić nie trzeba - sam w sobie jest słony.
Acha - nie wybierałem samiczek - jadłem jak leciało. Samce też są niezłe, tylko bardziej wodniste
No i jedząc je na plaży każdy ma szanse wzbudzić zainteresowanie innych i zasłużyć na miano prawdziwego hardcorowca kulinarnego.