napisał(a) sviva » 03.02.2022 20:56
Wrócę teraz do początku wyjazdu, czyli do trasy przejazdowej.
Jako, że startowaliśmy z Wrocławia to postanowiliśmy jechać przez Boboszów, Ołomuniec, Brno, Wiedeń, Graz, Mureck, Lenart, Ptuj, Gradisce, Cvetlin, wjazd na autostradę w Chorwacji i do celu przez Posedarje na Pag.
Droga mijała raczej bezproblemowo. Odcinek Wrocław - Ołomuniec to na trasie jeden z bardziej wymagających odcinków. Zwłaszcza w nocy i w deszczu. Trzeba uważać na sarny i inne zwierzęta na trasie. Droga jest dosyć kręta i wąska a po deszczu dosyć ślizga. Trzeba uważać i nie szarżować. Po dojeździe do Ołomuńca trasa zaczyna się robić lekka i przyjemna. Uprzykrzeniem mogą być remonty ale jeżdżąc po Polskich drogach idzie przywyknąć. Granicę Czechy - Austria przekroczyliśmy w Mikulovie. Przelotowo, żadnych kontroli. Austria, to Austria. Jazda nie stanowiła problemu. Nsauczony doświadczeniami Wiedeń na "czwóreczce" i 80 km/h. Ruchy był dosyć spory ale korków po drodze nigdzie nie było. Następny punkt docelowy to zjazd 226 z autostrady na Mureck i obowiązkowe dotankowanie auta na Tankstelle Temmel. Zawsze tam tankuję - cena paliwa naprawdę kusząca i korzystna. Stacja po 22 jest samoobsługowa. Wrzuca się pieniądze i za daną kwotę się tankuje. Radzę mieć drobne bo automat nie wydaje reszty.
Następny etap podróży to trasa Mureck - Lenart v Sv. Goricach i Ptuj. Droga trochę się wykruszyła miejscami w porównaniu do 2019 roku. Parę razy można było plomby stracić ale nie jest źle. W Ptuju trzeba uważać bo rondo, na którym kiedyś się wjeżdżało na bezpłatny odcinek autostrady zrobili odcinkiem płatnym. Trzeba przed rondem udać się na Gradisce a najlepiej wbić Cvetlin i omijać w GM drogi płatne.
Co do przejścia granicznego Słowenia - Chorwacja to przekraczaliśmy je w Gradisce / Cvetlin. Wg Google Maps to przejście jest cały czas zamknięte. Gdzieś czytałem, że Słoweńcy specjalnie wprowadzają GM w błąd aby ludzie kupowali winiety. Mimo tego, że nawigacja cały czas kazała nam zawrócić to stwierdziłem, że jadę. Najwyżej mnie zawrócą na przejściu. Droga do przejścia bezproblemowa. Dojeżdżamy a tam koło budki wartowniczej w Słowenii napis, że przejście służy do wewnętrznego ruchu w ramach UE czy jakoś tak. Generalnie chodziło o to, że obywatele państw członkowskich UE mogą przekraczać w tym miejscu granice bezproblemowo. Słoweniec wziął dowody osobiste po czym je oddał. Nawet na nie nie zerknął. Paszportów czy świadectw szczepienia, które mieliśmy nawet nie brał. Jeszcze lepiej było po stronie chorwackiej. Budka wartownicza przypominała kiosk ruchu kompletnie zdemolowany. Nikogo tam nie było. Także gazu i do wjazdu Gornji Macelj na autostradzie. Autostrada w Cro to już bajka. Na szczęście korków praktycznie żadnych nie było na bramkach bo i to środek tygodnia i wczesna godzina była.
W drodze powrotnej działy się już cuda. Najpierw staliśmy w kilkunastokilometrowym korku przed Zagrzebiem. Jak się zatwardzenie skończyło to zaczęło się kolejne do bramek. W sumie lekko 2-3 godziny w plecy. Ale to i tak było nic w porównaniu z tym co było w przeciwną stronę. Ja bym się poddał i zawrócił do Polski. Korek po bramkach w Zagrzebiu (do których i tak był potężny korek) sięgał kilkudziesięciu km. TRAGEDIA!!! W końcu udało nam się już dojechać do bramek w Zagrzebiu a potem już było z górki. Tylko dlatego, że coś mnie tknęło i z autostrady zjechałem już w Trakoścanie. Jechałem wzdłuż autostrady drogą dojazdową a w korku sięgającym kilkunastu km do przejścia granicznego działy się sceny dantejskie. Ludzie załatwiali swoje potrzeby fizjologiczne na poboczu, gołe tyłki były normą. Współczuję ludziom z małymi dziećmi. Niech teraz jeszcze ktoś nie ma zapasu wody pitnej - normalnie tragedia. Aż mi głupio było jechać patrząc jak oni stoją.
- Szwagier, może im jakieś wody damy?
- Ja mam kukurydzę z zanęty na ryby, mogę im rzucać do jedzenia.
Przejście graniczne pokonaliśmy podobnie jak w drodze do Chorwacji - w Cvetlinie i Gradisce. Znowu GM kazało nam zawracać, nawet przy samym celniku. Aut było może z 5-6, czekania na 5 minut i już byliśmy w Słowenii. Reszta trasy minęła bezproblemowo identyczną trasą jak w pierwszą stronę. Zjedliśmy jeszcze obiad w Pri Mici i rano byliśmy już w Polsce.