Re: Kryształowa Objazdówka Slo-Hr-I-A. Ostatni raz taki wyja
Po dłuższej chwili zbieramy się w stronę
Umagu.Dojeżdżamy do miasta, w zasadzie trzeba dodać pustego miasta, gdzie parkujemy na pustym parkingu przy nabrzeżu. Pogoda wyśmienita, błękitne bezchmurne niebo, pełne słońce i tylko morska bryza. Idziemy pustym nabrzeżem, potem głównym wyludnionym deptakiem. Kilkanaście budek z pamiątkami, sprzętami plażowymi już zamknięta. No tak, tutaj to się zgodzę, że to wyraźnie jest po sezonie. Dochodzimy do wniosku, że jednak dużo robi dla miasta, jak ma ono typową starówkę, zdecydowanie bardziej przyciąga; tutaj tego nie ma, dlatego naszym zdaniem tak pusto.
Załącznik DSCF9097.JPG nie jest już dostępny
- 463
- 464
- 465
- 466
- 467
- 468
- 469
- 470
- 471
- 472
Nawet główny hotel na cyplu, opustoszały, chyba w tym roku już nie przyjmował gości, w każdym bądź razie budynek i stan basenów na to wskazuje. W sumie te pustki nam nie przeszkadzają, nawet ten cypel Umagowski przez to nam się bardzo podoba, choć przydałaby się jakaś kameralna plaża w pobliżu, i moglibyśmy tu przyjechać na typowy wypoczynek urlopowy.
- 473
- 474
- 475
- 476
- 477
- 478
Przemieszczamy się na drugą stronę cypla, gdzie ulokowało się sporo gustownych restauracji z tarasami tuż nad morzem; bardzo to ładnie wygląda i przekuje nas do Umagu. Jednak mimo zachęt kelnerów, nie korzystamy dziś z posiłku na mieście. Mamy zaplanowany dobry obiad w apartmanie, z dobrym winkiem.
- 479
- 480
- 482
- 483
- 484
Jeszcze zakupy w Kauflandzie, tankowanie na Croduxie i wracamy do Fratrici.
Późne popołudnie spędzamy w apartmanie i ogrodzie. Co by dobrze nastroić się przed jutrzejszym dniem, jemy „włoski” obiad: spaghetti a la mła żona i do tego czerwone „szampańskie” wino z wcześniejszego wyjazdu do Włoch. Rewelacja!
Po poobiedniej sjeście trochę ogarniamy app i pakujemy się częściowo, jutro może nie być na to czasu – całodniowa eskapada, a na jeszcze kolejny dzień z samego rana mamy zaplanowany wyjazd, więc chcemy już jutro mieć to z głowy.
W międzyczasie przygotowując kolację przytrafia nam się niespodziana. Przewód od czajnika elektr. dotyka płyty i częściowo izolacja się topi. No cóż zdarza się, naprawiam jednak przewód, odcinając uszkodzoną część i montując inną wtyczkę, z własnego przedłużacza. Informujemy naszą gospodynię o fakcie, która komentuje ok. no problem. Jednak mówię, że drobny problem jest, bo przewód czajnika bardzo się skrócił. Ne ma problema. Uszkodzenia są w kosztach noclegu. Nie chcemy jednak pozostawić po sobie, jak i po naszej narodowości złych wspomnień, dlatego zostawiamy przy wyjeździe na łóżku kasę z liścikiem na nowy czajnik np. ten podobny widziany w Kauflandzie.
Dziś idziemy wcześnie spać, jutro pobudka o 6:00.