W CRO byłem już 6 raz z rzędu. Do tego roku nie spotkała mnie żadna nieprzyjemna sytuacja. Niestety w tym roku w sierpniu tak, w dużej mierze niestety sprowokowana /chyba nieświadomie/ przez osoby w moim samochodzie, oraz innym aucie z mojej grupy.
Jest wczesne popołudnie, jadąc na wycieczkę do Cavtatu / 5 pojazdów/ zatrzymujemy się na punkcie widokowym na Dubrownik. Kto jechał tym odcinkiem jardanki wie że trasa jest bardzo kręta, duży ruch. Ciężko było wyjechać z zatoczki drogowej pięciu pojazdom. Kolega który był ostatni wpadł na "pomysł' , że wjedzie na drogę jako pierwszy, przyblokował chwilowo ruch pojazdów, my bez broblemu wjechaliśmy na drogę, trwało to kilkanaście sekund. Pomyślałem że to sie chyba nie spodoba pozostałym uczestnikom ruchu.... i miałem rację. Po chwili widzę że kierujący VW-genem dwójką na chorwackich nr rejestracyjnych, wyprzedza po koleii nasze pojazdy i usiłuje zepchnąć nas w przepaść, zajeżdżając drogę i gwałtownie hamując. To początek tej historii, następnie
będąc bezpośrednio za mną próbuje na mnie najechać. Inne pojazdy zatrzymują się. Gość zamną jakby trochę odpuścił, zaczął pokazywać obsceniczne gesty, wtedy właśnie moja "przewidujaca " żona również pokazała mu fakjusa i zadowolona z siebie powiedziała mi o tym. W tym momencie wiedziałem że najgorsze dopiero nastąpi. Faktycznie VW Golf nas na siłę wyprzedził, gwałtownie się zatrzymał / duży ruch / wyskoczył z niego młody śniady mężczyzna, podbiegł do kierującego moim pojazdem i wykorzystując otwarte okno zaczął go bić usiłując wyciągnąć z pojazdu. Zanim ochłonełem,przy napstniku był już brat napadniętego kierowcy jadący za nami i okładał chorwata. Zatrzymał się cały ruch. Do incydentu włączyli się inni polscy kierowcy również okładając napastnika. Ja widząc to za wszelka cenę dążyłem to rozdzielenia stron, do tragedii mogło dość w każdej chwili, groziło wypadkiem drogowym i eskalacją konfliktu, tym bardziej że w samochodzie chorwata był inny młody mężczyzna. Krewki chorwat widząc że nie ma szans zaczął krzyczeć " jedna na jedna". Udało mi się go wepchnąć do pojazdu. Odjechał za chwile stanął i jechał kilka kilometrów za nami. Obawiałem się dalszych kłopotów z jego strony, chocby policji, bo to była regularna bójka i spowodowanie zagrożenia na drodze. Już wycieczka była do niczego. Chorwat musiał odpuścić gdyż więcej się nie pokazał.
Do była trochę przydługa historia, jak stwierdziłem na wstępie do której sie też przyczyniliśmy Wszyscy dostaliśmy nauczkę, oby nigdy więcej !
Pozdrowienia z Oleśnicy Gajus ems