napisał(a) gego » 07.10.2010 16:28
Powoli zbliża się sierpień
Trasa została wybrana.
Jadąc na Krym, brałem również (jak bu nie było) koszty, jako iż Ukraina postrzegana jest jako kraj "jeszcze" dla nas dostępny cenowo, stwierdziłem iż na Krymie stołować będziemy się wyłącznie w barach, restauracjaci itp.
Odpadł szał przed wyjazdowych zakupów
Pozostało ubezpieczenie zdrowotne, samochodu no i w drogę.
Aha - w międzyczasie do naszej ekipy (Renault Scenik - autko wiodące
, VW Touran i Peugeot 407) dołączył Renault Laguna.
Kumpel dowiedziawszy się iż jedziemy na Krym stwierdził iż jedzie z nami.
W "naszym" domku by było ciasnawo, więc zamieszkał paręset metrów obok nas w pensjonacie Nataszy (to same miasteczko - wieś?).
Nadejszła
upragniona chwila
Piątek trzynastego
sierpnia A.D. 2010 goda.
Godzina
W (17.00).
Wyjeżdżamy
Początki super - autostradą do Wieliczki (tam mówią na radyjku iż w Łapczycach KOOOOREK) kierujemy się na północ i lasami poprzez Niepołomice dojeżdżamy do Tarnowa, dalej to drogowy horrorek po Polsku (Rzeszów - jako tako. JAROSŁAW - beznadzieja).
Dojeżdżamy do granicy w Korczowej
Jest 24.30
Zero samochodów
Zaczynają się "prawdziwe" wakacje
Wypełniamy karteczki emigracyjne, przejeżdżamy parę kontroli ( w sumie na 4 samochody zajmuje nam to ok. 45 minut.
Lecz tutaj pierwsza (z wielu
) niespodzianka...
CDN
(Wybaczcie, teksty Ukraińsko-rosyjskie pisał będę fonetycznie z możliwością błędów - proszę nie poprawiać, nie śmiać się nie komentować.
Wszystko tutaj nastukane czytacie na Swoją odpowiedzialność
U młodszych Forumowiczów wskazana konsultacja medyczna ewentualnie konsultacja z moderatorem.)