No to lecimy dalej z tym Omisem.....
Może co nie co o naszych relacjach z gospodarzem. Podczas pierwszego pobytu raczej nie było sposobności żeby się lepiej poznać, bo dużo zwiedzaliśmy, a Ante też raczej mało uchwytny był. Ale podczas oczekiwania do kolejnego wyjazdu od czasu do czasu rozmawialiśmy na Messengerze, trochę o podobieństwach i wspólnej historii naszych narodów. Jako że wyrażał zainteresowanie naszym krajem, postanowiłem w prezencie przywieźć mu jakiś ładny album o Polsce. Przed wyjazdem zakupiłem taki, do tego śliwkę nałęczowską... Ucieszyli się bardzo. Tak, bo trochę się zmieniło od zeszłych poprzednich wakacji. Na dole ( apartmany są na piętrze ) otworzył małe biuro, agencję oferującą różnego rodzaju wycieczki i atrakcje. No i nieoficjalnie przed naszym przyjazdem zaręczył się ze swoją wybranką, która mu pomaga w pracy.
Tak że była okazja do częstszych kontaktów i porozmawiamy o różnych rzeczach. A mieszkali w zasadzie po sąsiedzku za ścianą i często wieczorami gdy siedzieliśmy na tarasie, można było zamienić słówko.
Przejdźmy zatem do zdjęć i relacji z pobytu. A do Ante i Suzy jeszcze wrócimy. Będzie i o Kruskovacu i Bimbrze
- Pierwszy dzień w Omis i...odłożona wspinaczka na twierdzę bo.....
- ....wieczorem lepszy klimat i wybraliśmy inny dzień i inną godzinę
- Takie cudeńka jeżdżące
- ...i zaparkowane
- i wszechobecny Hajduk Split
Zatem pierwszy dzień a w zasadzie popołudnie po drzemce, minął bardzo leniwie. Spacer po mieście, kolacja, zakupy w Studenacu i na targu owocowym przy ulicy Fosal. Oczywiście spacer po plaży o zachodzie słońca a wieczorem na tarasiku reset w postaci miejscowych trunków, po którym zrobiłem się bardzo szybko senny. Dobranoc
Dzień II
Smażink, plażing, leżing i Ożujsko w dłoń. Z racji bliskości plaży koło kampingu Galeb i jej bardziej piaszczystego charakteru, syn był oczywiście zadowolony. Tak że tego leżingu i smażingu było 20 % czasu a reszta spędzona w wodzie z dzieckiem i na budowaniu fortecy ze żwirku pomieszanego z piaskiem. W zasadzie nic oryginalnego i ciekawego więc może przejdziemy dalej.
Wieczorem przed wyjściem na miasto, zagaiłem gospodarza jak tam goście. Mówił, że są goście z Austrii i Litwy oprócz nas. Tym razem wybraliśmy się do miejscowości Dugi Rat, gdzie odbywał się festiwal Poljickiego Soparnika. Taki festyn podczas którego lokalni kucharze pieką ten prosty, ale bardzo smaczny przysmak. Minął kolejny dzień.
Dzień III
Niedziela zaczęła się podobnie jak sobota od plaży. Wstaliśmy wcześniej, toteż wróciliśmy o godzinie umożliwiającej przebranie się i zaliczenie Twierdzy Mirabella. I jak to mówią górą z górą nie, ale człowiek z człowiekiem się zejdzie. Na schodach prowadzących do góry spotkaliśmy znajomą, która zaszczyciła nas swoim pięknym głosem podczas naszego wesela lat ...9 temu. Niestety oni już na drugi dzień wybierali się do domu, tak że nie było czasu na wspólną imprezkę. Widząc większe niż w poprzednim lecie natężenie turystów, stwierdziłem że zarezerwuje nam stolik w naszej ulubionej restauracji w mieście.
Taca Dalmatyńska czy jakoś tak, warta swoich pieniędzy a ilość na dwie dorosłe osoby, wystarczająca. Po tak sytej wyżerce leniwie wróciliśmy do naszego lokum.
Weekend minął, od poniedziałku miało być ciekawiej. I tak też było.....