Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Krowariacje i okolice

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
markasyt
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 342
Dołączył(a): 25.10.2010
Krowariacje i okolice

Nieprzeczytany postnapisał(a) markasyt » 13.11.2011 14:16

Po ośmiu latach przerwy w uprawianiu turystyki postanowiliśmy, że tak dalej być nie może! Rok 2010 miał być tym rokiem, w którym różne prozaiczne i pierdołowate przyczyny nie mogły przesłonić nam tego co w życiu ważne. A ważne jest to jak spędzamy czas naszego życia - jedyną rzecz na świecie, którą rzeczywiście mamy.

Jak mawiał klasyk "wiśta wio - łatwo powiedzieć". Same problemy. Gdzie jechać? Kiedy jechać? Jak jechać? Czym jechać? Z kim jechać? itd. Same niewiadome, jedyna stała to słowo "jechać".

Ustalenie odpowiedzi na pytanie "czym jechać?" (odp.: samochodem) pomogło w znalezieniu odpowiedzi na pytanie "gdzie jechać?". Odpadły obie Ameryki, Australia, Oceania, a po głębszym zastanowieniu się także Afryka i Azja. Antarktyda nie była od początku brana pod uwagę ze względu na podstawowy warunek postawiony przez żonę - mają być palmy.
Nie będę opisywać zawiłych torów naszego myślenia, powiem tylko, że padło na Bałkany. Wstępem do poznawania Bałkanów miała być Chorwacja. Niestety wspomniane prozaiczne i pierdołowate przyczyny spowodowały, że do Chorwacji mogliśmy wybrać się dopiero w październiku. Całe szczęście jednak, że wybraliśmy się i rok 2010 nie został stracony.

Ogólny kierunek jazdy (Bałkany, Chorwacja) ustaliliśmy dość łatwo. Problemy szczegółowe (do Chorwacji to znaczy gdzie tak właściwie?) są dobrze opisane na forum więc nie będę się powtarzał. Powiem tylko, że trafiliśmy zgodnie z tzw. regułą mkm'a której wtedy nie znaliśmy:
mkm napisał(a):Prawdziwe żółtodzioby zamieszkują tylko na Ciovo :wink: :D

forum/viewtopic.php?t=21612

mogło być lepiej... - :D

Trafiliśmy do miejscowości Okrug Donji. Apartament - świetny, widoki z okna - bomba, cena - śmieszna jakaś. Na tym zakończyły się zalety miejsca, które wybraliśmy ale to przecież nie mało. Miejscowość powinna się nazywać raczej "Shithole Niže" - bardziej oddawałoby to charakter miejscowości.
Ostatnio edytowano 27.11.2011 07:57 przez markasyt, łącznie edytowano 2 razy
masaya
Podróżnik
Avatar użytkownika
Posty: 29
Dołączył(a): 02.02.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) masaya » 13.11.2011 14:18

Mnie marzyła się bowiem cudna plaża, drink z parasolką i leżak pod palmą ( dość banalne, ale jakże trudno osiągalne marzenie), a mój Małżonek w sumie nie miał nic przeciwko temu. W każdym razie nie oponował za bardzo i zabrał się intensywnie za poszukiwanie miejsca do spełnienia tak błogich wizji. No i wybrał Ciovo i Okrug Dennyj ;-)))))

Po upchnięciu bagaży do bagażnika samochodu ( m. in. rakiet tenisowych z zestawem piłeczek, hi hi ) wyruszyliśmy. Nasz cel na dzisiaj: dotrzeć do miejscowości Buk na Węgrzech, bowiem tam zarezerwowaliśmy nocleg na trasie naszej niezapomnianej podróży.
Przez Polskę w sumie szło nie najgorzej, drogi co prawda kiepskie i w remoncie, ale jednak kraj to ojczysty, i jakby co to nawet zakląć siarczyście w języku rodzimym można. Dalej przez Słowację, autostradą, zupełnie dobrze, żadnych powodów do narzekań, nawet winieta nie taka droga, a ile zaoszczędzonego czasu.

No a później zaczęły się Węgry. Kraj to malowniczy, równinny, piękne rozległe połacie pól na przemian z lasami, gdzieniegdzie wioska o niskiej, kolorowej zabudowie. Uroczo wprost. Oznakowania dróg węgierskich nie przypominają niczego, co kiedykolwiek dane mi było zobaczyć na naszych drogach. Złośliwie cisnęło mi się na usta: a mówiłam, żebyś kupił GPS-a, wolałam jednak w tak stresujących chwilach oliwy do ognia nie dolewać.
Jakimś cudem udało nam się znaleźć ten Buk i po godzinie błądzenia trafić wreszcie do hoteliku. Sam apartament okazał się małym rodzinnym hotelikiem prowadzonym przez przemiłych gospodarzy, z którymi za cholerę nie można się było dogadać. Po intensywnym dniu zapadliśmy w błogi sen.


SOBOTA 2.10.2010

Wyruszamy po 6.00, tego dnia musimy bowiem dotrzeć do celu naszej podróży. Nie jest to takie proste, zważywszy, że przed sobą mamy jeszcze kawałek Węgier. Jednak pokrzepieni snem i poranną kawką niczego się nie boimy. Jedziemy słynną 86-ką, obserwując, jak rozpraszają się poranne mgły i jak powoli dzień budzi się do życia. Co jakiś czas stoimy na czerwonym świetle przed fragmentem remontowanej drogi, oj, dużo takich fragmentów, niemniej jednak nic nie jest w stanie zepsuć nam dzisiaj humorów: jesteśmy na wakacjach!
Fatalna ta 86, rozkopana, a przy samej granicy ze Słowenią po prostu tragedia! Główna droga wylotowa z państwa! Ale remontują ją, więc mamy nadzieję, że jak będziemy nią jechać kolejny raz, to będzie równiutka- jak stół.

Przekraczamy wreszcie granice kolejnych państw, właściwie żadne to granice, Unia Europejska w końcu, no i docieramy nareszcie do granicy z Chorwacją. Tutaj już poważna kontrola paszportów, pierwsza nasza od wielu lat. Nie wiem, jak mój M, ale ja jestem lekko zestresowana. A nuż przekopią nam bagażnik, każą wyładować tak pieczołowicie zapakowane graty, zakwestionują ilość wwożonej do Chorwacji kiełbasy gospodarza z "Biedronki"?

Hm, do bagażnika zajrzeli, ale pewnie tylko z czystej ciekawości, jakiż to bagażnik ma nasza Sonata. Nic nie kazali wypakowywać, w związku z czym już bez przeszkód ruszyliśmy w dalszą drogę! Witaj Chorwacjo!!! Jeszcze w domu zaplanowaliśmy, że rezygnujemy z autostrad, trzeba poznawać kraj.

Pojechaliśmy przez Zagrzeb, a dokładnie przez centrum. No cóż, jak trzeba to trzeba. Straciliśmy trochę czasu ale niedużo, bo w centrum Zagrzebia nie było miejsc parkingowych więc się nie zatrzymywaliśmy. Mała rundka po centrum i starym mieście po czym dalej w drogę. Trochę niechcący wjechaliśmy na autostradę ale w Karlovacu szybka korekta - na "starą drogę".

Zapowiada się nieźle. Jedziemy. Mijamy kolejne wsie i miasteczka, wjeżdżamy w pełną zakrętów górską drogę, którą posuwamy się z oszałamiającą prędkością ok. 40 km/h, mając nadzieję, że nadrobimy stracony czas na magistrali adriatyckiej. Podziwiamy górskie krajobrazy i jedziemy, jedziemy, jedziemy. Wolno bo wolno, czas ucieka ale to nic - nadrobimy. Od czasu do czasu pojawia się przed nami jakaś ciężarówka czy inna zawalidroga, wtedy jedziemy jeszcze wolniej. No dobra, od samego pisania robi się nudno....

Wreszcie ze szczytu któregoś z kolei wzniesienia naszym oczom ukazuje się przepiękna panorama na Adriatyk. Cudny, długo wyczekiwany widok. Znaczy się, już jesteśmy prawie w domu, teraz tylko myk tą magistralą.
Senj to małe portowe miasteczko u podnóża gór. Od samego naszego wjazdu widać miejscowych naganiaczy do apartmanów. Nie zatrzymujemy się z braku czasu, wjeżdżamy na magistralę. Widoki przecudne, głowa kręci mi się dookoła szyi bezustannie.

Po którymś z kolei kilometrze nieśmiało zauważam, że mój M. nie ma zbyt raźnej miny, jedzie zastraszająco blisko nie swojego pasa ruchu. Nieśmiało zerkam na licznik: 30km/h??? Oczom nie wierzę! Blady, z kropelkami potu na twarzy, zaciskający kurczowo ręce na kierownicy, nie reagujący na zaczepki słowne - Mąż! Hm, a tak chciałoby się w takiej sytuacji powiedzieć: nie stresuj się, łyknij sobie! Lęk przestrzeni - to nowe pojęcie w słowniku mojego Misia. Ale przecież to ja siedzę bliżej przepaści!!!!

No i tak jechaliśmy większą część drogi więc na magistrali adriatyckiej nie nadrobiliśmy spóźnienia z drogi przez góry. Trochę je powiększyliśmy. M już oswoił się z mrożącymi krew w żyłach wyczynami miejscowych, którzy wyprzedzali go na tej magistrali nie bacząc na zakręty. Tymczasem zbliża się późne popołudnie, a do osiągnięcia celu podróży jeszcze nam daleko. Zapada decyzja, aby na węźle Maslenica "wskoczyć" na autostradę i jechać nią do samego Trogiru.

Do Trogiru dojeżdżamy już w zupełnych ciemnościach. Całe szczęście, że na Ciovo nie jest trudno trafić. Na samej wyspie jednak chaos. Wąskie uliczki, bardzo słabo oznakowane ale docieramy do Okruga Dennego. Jeszcze apartman trzeba znaleźć. Parkujemy samochód, mając nadzieję, że nie stoczy się gdzieś w jakąś przepaść i już pieszo z latarkami próbujemy odszukać miejsce, w którym spędzimy 2 tygodnie. Ciemno tu, jak u murzyna. nawet rozmowa telefoniczna z gospodynią naszego apartmanu niewiele daje.

Wreszcie JEST. Babsko nawet nie wylazło na ulicę, żeby nam cokolwiek ułatwić. Pierwsze wrażenie niezbyt korzystne. Miał być parking przy domu - niby jest, ale kto tu zaparkuje! Wąski stromy zjazd z zakrętem pod kątem 90 stopni nadaje się tylko dla małych samochodów. Parkujemy u sąsiada, wchodzimy do apartmanu. Ładny, tylko brudno. Niespecjalnie korzystne wrażenia nasila się.

M. już prawie chce dzwonić do Casamundo, ale daje się przekonać, abyśmy poczekali do jutra. Zobaczymy, co przyniesie kolejny dzień.
Ostatnio edytowano 13.11.2011 14:52 przez masaya, łącznie edytowano 1 raz
masaya
Podróżnik
Avatar użytkownika
Posty: 29
Dołączył(a): 02.02.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) masaya » 13.11.2011 14:32

Nasz apartman
Obrazek

i to co jest za nim
Obrazek

zjazd
Obrazek

na parking
Obrazek

malownicze zbliżenie
Obrazek

przed apartmanem
Obrazek

Wieczorny widok z okna
Obrazek

i tarasu
Obrazek
Krzychooo
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2911
Dołączył(a): 19.04.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krzychooo » 13.11.2011 14:46

Fajna relacja na dwa głosy się zapowiada. Będę tu zaglądał. Pozdrawiam

PS Nie wierzę, mkm Was tak wrobił? :lol: Ciovo?
wojan
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5547
Dołączył(a): 17.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojan » 13.11.2011 19:04

Krzychooo napisał(a):Fajna relacja na dwa głosy ...


I cztery ręce ... :D

Aniu - ale w tą bladość i te kropelki potu to coś mi trudno uwierzyć ... 8O

:D :papa:
Danka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 749
Dołączył(a): 16.05.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Danka » 13.11.2011 19:53

Wieczorny widok z okna super... reszta nie za bardzo :(
Monty
Globtroter
Avatar użytkownika
Posty: 40
Dołączył(a): 07.06.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Monty » 13.11.2011 20:11

Niezły thriller się zapowiada. Na dodatek świetnie pisany. Czekam na cd.! :)
Basiulinek
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4400
Dołączył(a): 10.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Basiulinek » 13.11.2011 20:22

Kolejna relacja - rewelacja sie zapowiada :)

Jestem :lol:
plessant
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 436
Dołączył(a): 13.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) plessant » 13.11.2011 20:27

Noo też się dosiądę :D
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18696
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 13.11.2011 20:35

Nie no , wspaniałe widoki 8) tylko . . . zapomnieli chyba uprzedzić Was o posezonowym remoncie . . . :wink: , ale przecież to drobiazg nieistotny jest . . .
Ciovo , mkm Was wpuścił w GaRowisko :?: :lol:

Fajna , dwugłosowa , czteroręczna :wink: relacja nam się kroi :D :D
Czekamy na więcej . . .


Pozdrawiam
Piotr
masaya
Podróżnik
Avatar użytkownika
Posty: 29
Dołączył(a): 02.02.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) masaya » 14.11.2011 13:07

NIEDZIELA 3.10.2010

Obudziliśmy się rano w trochę lepszych humorkach, no bo w końcu na wakacjach jesteśmy, to co się będziemy denerwować . Postanawiamy, że robimy tzw. dzień organizacyjny, polegający na rozpakowaniu samochodu, posprzątaniu- bo brudno, rozejrzeniu się w okolicy, zrobieniu wstępnych zakupów oraz oswojeniu Baby.

Po zakupach zrobiliśmy sałatkę z zielonej chorwackiej sałaty, papryki, pomidorów, czarnych oliwek i czegoś jeszcze. Wyjęliśmy wino, jajeczka polskie prosto od chłopa, chlebuś kukurydziany, jakieś dodatki, no i zasiedliśmy sobie na tarasiku, w blasku słoneczka, delektując się winkiem i przygotowanymi wcześniej wiktuałami.

Baba "poszła" na żubrówkę z sokiem i na chłopskie jajka. Nieoficjalnie - między nami - ochrzciliśmy naszą gospodynię mianem FRAU. Po pierwsze stwierdziła, że jak się przyjeżdża do Chorwacji to powinno się przyjeżdżać małym samochodem i wtedy nie ma się problemu z parkingiem; po drugie w Chorwacji spokojnie można zostawiać samochód na ulicy - Chorwaci to nie jacyś barbarzyńcy jak Serby czy Bułgary; po trzecie dziwi nam się, że tak się martwimy o nasz samochód przecież nie jest to żaden niemiecki samochód lecz zwykły hyundai. :twisted:

I tak powoli i niespiesznie zleciał nam cały dzionek. Od popołudnia M zaczął zajmować się swoją pracą naukową; też mu trochę pomagałam.:wink:
Jeszcze wieczorkiem krótki spacer po okolicy, z dojściem na plażę. Podziwiamy zachód słońca.

Widok na apartman - w lewej grupie domków
Obrazek

Frau ma przeuroczego kota o dźwięcznie brzmiącym imieniu Pizdela.
Obrazek

Zachód
Obrazek
markasyt
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 342
Dołączył(a): 25.10.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) markasyt » 14.11.2011 13:48

Witamy wszystkich odwiedzających, tych jawnych i ukrywających się :D

Krzychooo napisał(a):PS Nie wierzę, mkm Was tak wrobił? :lol: Ciovo?

Do tej pory o tym nie pomyślałem ale to możliwe :wink:

wojan napisał(a):Aniu - ale w tą bladość i te kropelki potu to coś mi trudno uwierzyć ... 8O
:D :papa:

Chorwaci byli mocno wkurzający - nadjeżdzali z przeciwka zmuszając mnie do powrotu na prawy pas.
Robili to złośliwie, myślę. :roll:

Danka napisał(a):Wieczorny widok z okna super... reszta nie za bardzo :(

Monty napisał(a):Niezły thriller się zapowiada. :)

Było posłuchać młota udarowego na podwoziu koparki. Łomot zaczął się od poniedziałku koło 8.00 :evil:

plessant napisał(a):Noo też się dosiądę :D

Basiulinek napisał(a):Kolejna relacja - rewelacja sie zapowiada :)

Jestem :lol:

Zapraszamy ale ostrzegam - to potrwa parę miesięcy :D

piotrf napisał(a):Ciovo , mkm Was wpuścił w GaRowisko :?: :lol:


Umiejętności fotograficzne GaR'apowodują, że na jego zdjęciach nawet Ciovo jest piękne. My niestety takich umiejętności nie mamy :cry:


Tak jak Koleżanka Małżonka napomknęła, od niedzielnego popołudnia rozpocząłem prace badawcze nad następującym zagadnieniem: "Wpływ ceny butelki wina zakupionego w supermarkecie w Chorwacji na jej zawartość". Innymi słowy - ile minimalnie musi kosztowac flaszka aby dało się ją wypić bez obrzydzenia. 8)

Bezpośrednią przyczyną tak heroicznego kroku było uczucie bezradności jakiego doznałem stojąc naprzeciwko regału-ściany win w supermarkecie Tommy w Splicie. Wiedziałem, że problem trzeba rozwiązać z należytą powagą - metodą naukową czyli empiryczną. Pierwsza wizyta w supermarkecie zaowocowała zakupem butelek z dziwną trochę zawartością, ale dla dobra nauki...jakoś poszło. 8O


Obrazek

Prace badawcze trwają do tej pory :la: :la:
kor_nick
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 754
Dołączył(a): 09.06.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) kor_nick » 14.11.2011 19:11

w apartmanie o takim kolorze ścian tez bym... pił... :lol:
anakin
Legenda_mistrz LM
Avatar użytkownika
Posty: 33333
Dołączył(a): 11.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) anakin » 14.11.2011 19:24

Jeżeli chodzi o Ciovo to miałem zamiar...........nigdy tam nie jechać.
Mam nadzieję,że utwierdzicie mnie w tym przekonaniu... :lol: :wink:

Jak na razie jeden z lepszych.........chlewów jakie widziałem. :?
Stasiek18
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 857
Dołączył(a): 05.04.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) Stasiek18 » 14.11.2011 20:09

Witam!
Poczytam i zobaczę, dlaczego wszyscy chcą uciekać z Ciovo.
Następna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Krowariacje i okolice
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone