I jeszcze parę ciekawostek. Fabryka cementu powstała w 1855 roku. Przez blisko 100 lat Lubin był miejscowością ważniejszą, niż Międzyzdroje. Sporo sklepów, dwa kina, restauracje z dancingami, plaża nad jez. Wicko Wielkie. Fabryka posiadała 150 mieszkań robotniczych, dom dla wdów, sale spotkań, bibliotekę.
Dwanaście lat po wojnie usłyszano tu jeszcze kilka wybuchów. To Andrzej Wajda realizował kilka scen "Kanału".
Dla zainteresowanych bardzo ciekawa lektura: odnaleziony niedawno Statut Fabryki Cementu w Lubinie z 1857 roku:
http://www.naszewycieczki.pl/content/view/222/47/
Zostawiamy już te niezbyt radosne tematy - ruiny, Armię Czerwoną i cement.
W Lubin idziemy!
Tu już nie ma żadnych ruin.
Coś przykuło moją uwagę:
Nie wiem, czym szczególnym zasłużyli się geodeci, że ich mianem nazwano ulicę. Nie można tu wykluczyć żadnej możliwości, nawet tej, że nazwano ją na cześć Janusza.
Jedna z ważniejszych instytucji w Lubinie.
Gaszenie ognia dzisiaj wygląda podobnie, jak na tej pięknej rzeźbie: używa się w tym celu zazwyczaj wody.
Z tym, że kiedyś, jak widać szło im to jakby łatwiej.
Mamy do zaliczenia jeszcze dwa punkty widokowe na Wsteczną Deltę Świny - jeden położony nieco niżej, a drugi na wzgórzu Zielonka, już w granicach Wolińskiego Parku Narodowego. W pierwszym z wymienionych miejsc odkryto grodzisko
i coś tam ryją w ziemi, ale na skarby mi to nie wygląda.
Widok na deltę i 44 wyspy jest dość niecodzienny:
Obok jedno z gospodarstw. Z tej perspektywy wygląda raczej nietypowo.