Mając dosyć tłumów decydujemy się na małe co nieco.
Za te dwie porcje dorsza z przyległościami cena 55 zł. nie wydaje się wygórowana.
Uznaliśmy, że wrażeń, jak na jeden dzień mamy już dosyć i wróciliśmy do Wapnicy, żeby trochę pomieszkać. Widok nieba nie nastrajał optymizmem, ale świeże powietrze z dodatkiem życiodajnego napoju zwanego popularnie piwem sprawiło, że humory mieliśmy świetne.
Z Wapnicą styka się praktycznie Lubin, położony częściowo nad jez. Wicko Wielkie, oraz nad właściwym Zalewem Szczecińskim. Właśnie tam usytuowana jest baza rybacka, gdzie zwykle zaopatrujemy się w "prowiant". Niestety w soboty i w niedziele jest ona nieczynna, a że mieliśmy akurat niedzielny poranek, trzeba więc było skoczyć do Międzyzdrojów, aby zaopatrzyć się w jakąś rybkę na grilla, bo przecież spożywanie nad morzem kiełbasy, lub karkówki wydaje się grzechem. W bazie rybackiej za hotelami nabyłem dorsza, flądrę i kergulenę, która kiedyś nazywała się kargulena i rozejrzałem się nieco tu i ówdzie.
Obok wędzonych rybek przeszedłem dość obojętnie, bo w tym temacie miałem zgoła inne plany.
Trochę, jak na odpuście:
Nie lubię tej bazy rybackiej, ponieważ (w odróżnieniu od bazy w Lubinie) zarówno ceny, jak i całe otoczenie zajeżdża komercją w złym tego słowa znaczeniu.