Jest zimno więc wpadamy do knajpki na herbatkę ...
Z nudów oglądam miejscową mutacje Faktów ...
Tytuły jak u nas: "Zabili go i uciekł" , " Robot zgwałcił krokodyla"
itp.
Nie da się tego za długo czytać, więc sięgam po poważniej wyglądającą lokalną gazetkę.
Moją uwagę zwracają nekrologi.
Nad każdym jest czarno - białe zdjęcie zmarłego i to w dodatku takie samo.
Najbardziej kochany, czy też szanowany zmarły powtarza się aż w 16-stu odsłonach.
Piękne i smutne.
Do knajpki wpadają różni ludzie.
Młodzi, starsi, na długo, na krótko.
Najsympatyczniejsze wrażenie zrobiła na mnie grupa trzech starszych pań.
Średnia wieku około 75 lat.
Jedna o laseczce, druga kuśtykająca, o trzeciej nie wspomnę, bo na oko nic jej nie było.
Oczywiście na oko ...
Bo nie ma ludzi zdrowych ... są tylko NIEDOBADANI
.
Panie usiadły, zamówiły kawkę i opowiadały sobie ploteczki, czy kawały, cały czas zaśmiewając się głośno.
I tak prawie godzinę.
My w tym czasie wypróbowaliśmy moc, którą nabyliśmy podczas pobytu na trokucie.
Żona wycisnęła na odległość cytrynę ...
A ja zjadłem pół szarlotki bez pomocy sztućców, czy rąk.
Ale zdjęcia nie będzie, bo nie zawsze do ust trafiałem.
Za krótko stałem w środku trokuta
.