Witam wszystkich po "Rumunii moją drogą" trochę myślałam co by tu pokazać i z racji zbliżającego się sezonu narciarskiego postanowiłam popełnić krótką relację narciarską z tegorocznego wypadu. Zapraszam narciarzy i nie tylko.
Start
Zazwyczaj do wyjazdu narciarskiego przygotowujemy się nad wyraz starannie. Tuż po letnim urlopie zaczynam przeglądać oferty, miejsca, wiem gdzie i za ile wypożyczę sprzęt, po ile karnety i ogólnie kilka miesięcy przed wyjazdem wszystko jest zazwyczaj załatwione na tip top. Tym razem życie tak się ułożyło, że dopiero na niecałe 2 tygodnie przed wyjazdem wiedzieliśmy, że możemy wyjechać i że będzie to albo wyjazd w tym terminie albo w żadnym innym. Jako że termin przypadał na początek marca ze znalezieniem czegoś sensownego w sensownej cenie w tak krótkim terminie było ciężko. W końcu zdaliśmy się na doradcę jednego z internetowych portali i zdecydowaliśmy, że w tym roku będzie Zugspitze Arena. Dopiero po zarezerwowaniu noclegu (w Lermoos), eksplorowaliśmy net żeby się zorientować co i jak. Poniżej pozwalam sobie wrzucić link to strony pensjonatu:
http://www.laerchenhof-lermoos.at/ehtml/index.htm
Miejsce, moim zdaniem, godne polecenia: dość dobrze położone, ładne pokoje (chociaż nasza dwójka była niewielka), balkon, widok na Zugspitze, dobre śniadanie. Wyjazd załatwialiśmy przez portal easygo, a oferta pochodziła chyba z katalogu Neckermana. Ceny nie pamiętam - pamiętam tyle, że było last minute i wychodziło całkiem tanio.
Co i jak
Ośrodek Zugspitze Arena składa się z 7 mniejszych ośrodków (Lermoos, Zugspitze, Ehrwald, Bichlbach, Berwang, Biberweir, Heiterwang) połączonych siecią busików. W sumie 52 wyciągi i 134 km tras. Jak na Alpy szału nie ma. Jeśli ktoś za szczyt marzeń uważa takie molochy jak Zillertal, Stubai albo Otztal to się rozczaruje. Jeśli ktoś lubi mniejsze, bardziej kameralne ośrodki to Zugspitze Arena będzie dla niego jak znalazł. Dodatkowym atutem jest możliwość korzystania w ramach tego samego ski-passa z ośrodków niemieckich - Garnisch Partenkirchen i Mittenwald.
Wyjazd i dojazd
Wyjeżdżamy z Wawy w piątek około 18 z założeniem gdzie dojedziemy tam będziemy spali. Akurat zaczyna się remont trasy katowickiej więc jedzie się fatalnie. Po 22 jesteśmy w Lublińcu i tu następuje kres naszej wytrzymałości na ten dzień. Znajdujemy hotel i idziemy spać. Następnego dnia wyjeżdżamy przed 8 i pech drogowy nas nie opuszcza. Na A4 w stronę Wrocka zdarzył się wypadek i żeby wjechać na autostradę musimy dojechać do Opola. W końcu się udaje i jedziemy. Kolejny wypadek za Dreznem - tym razem pomocny okazuje się Tom Tom (zwany potocznie Tomkiem), który pokazuje nam objazd - zjeżdżamy z autostrady i jakąś równoległą drogą objeżdżamy zator. To ostatnia przeszkoda tego dnia. Około 18 jesteśmy na miejscu.