Spis treści:
PELJEŠAC 2010 (OREBIĆ)
Dojazd (Słowacja, Węgry - Balaton)
Orebić
Divna
Korčula (miasto)
Podobuce, Prapratno, Ston, Mali Ston
Wzgórze Srd nad Dubrownikiem
Czarnogóra (Sveti Stefan, Budwa, Boka Kotorska)
Dubrownik
Duba Peljeska
Korčula autem (Pupnatska Luka)
Wzgórze nad Orebicem, Lovište
Powrót (Senj)
Powrót (Budapeszt)
HVAR 2011 (JELSA)
Dojazd (Budapeszt)
Dojazd (Kraków - Split)
Nocny Split, prom na Hvar, apartman
Jelsa - Vitarnja
Jelsa
Humac, droga Sveta Nedjelja - Dubovica, twierdza Napoleon
Zatoczka Lučišće, droga Sveta Nedjelja - Dubovica
Szczyt Sveti Nikola autem
Lawenda, nieplanowana przeprowadzka
Vrboska, wycieczka katamaranem Jelsa - Bol (wyspa Brač)
Piechotą na Vidovą Gorę
Plaża Zlatni Rat
Basina (zatoczka Rosohotnica)
Stari Grad, Vrisnik
Stara cesta, lawendowe bukiety
Hvar (twierdza Španjola)
Miasto Hvar, zatoczki Zečja, Vela Stiniva, Tvrdni Dolac
Zatoczka Torac
Stari Grad
Zatoczki Lozna, Zastupac, Jagodna, Velo Zaraće, Malo Zaraće
Atrakcje Hvaru w pigułce
Bośnia i Hercegowina (Počitelj)
Bośnia i Hecegowina (Blagaj, Mostar)
Mostar, jeziora w Imotski
KRK 2011 (KRK)
Dojazd, miasto Krk
Plaże koło Starej Baški
Baška
Omišalj, Voz, jaskinia Biserujka
Błoto w Čižići, Vrbnik
Zatoczka Potovosce koło Vrbnika
Fish piknik
Miasto Rab
Oliwki w Lun na Pagu, Golden Beach na Krku
Kościół św. Dunata, plaża w Krk
Miasto Krk, Słowenia
Słowenia (Bled)
Słowenia (Jezioro Bohińskie)
BAŁKAŃSKA PĘTLA 2012
Park Narodowy Plitvička Jezera
Bośnia i Hercegowina (Jajce)
Sarajewo, Bośnia i Hercegowina
Piaskowe Piramidy, Bośnia i Hercegowina
Pivsko Jezero, Bośnia i Hercegowina
Przejażdżka przez Durmitor, Czarnogóra
Z Žabljaka do Chorwacji
Wzgórze Srd nad Dubrownikiem
Rogoznica (plaża Sepurine, starówka)
Split
Trogir
Primošten i Rogoznica (Zmajevo Oko, punkt widokowy)
Szybenik i Zadar
Paški most
Pag (Mandre i Paški zaljev)
Pag (plaże Ručica i Beritnica)
Pag (plaże na północ od Bošany - Filino)
BAŁKAŃSKA PĘTLA 2013
Droga do Albanii
Szkodra
Droga do Theth i Theth
Twierdza Rozafa (Szkodra)
Dürres
Z Dürres do Dhërmi (przez przełęcz Llogara
__________________________________________________________________________________________________________________
Witam serdecznie!
Zanim zacznę moją pierwszą relację, napiszę, jak zaczął się mój trudny (bo na odległość) związek z Chorwacją, jak narodziła się ta tragiczna (bo wielu Ją miało przede mną i mieć będzie po mnie) miłość, jak to się stało, że uczucie to pochłonęło mnie i wpadłem jak polska śliwka w dalmatyński kompot.
Którejś wiosny zaczęła mi kiełkować w głowie myśl, by w najbliższe wakacje - zamiast kolejny raz jechać w Tatry czy Bieszczady (też piękne), wybrać się nieco dalej. I tak oto na odległym jeszcze horyzoncie pojawiła się Ona. Wiele o Niej słyszałem, widziałem na zdjęciach (no, niczego sobie), ale jak dotąd nie miałem okazji poznać. Wówczas rozpoczął się najpiękniejszy chyba okres w miłości: platoniczna fascynacja. Zerkałem na zdjęcia, czytałem pamiętniki tych, których uwiodła wcześniej, a kiedy ktoś wymówił przy mnie głośno Jej imię, "tak mi było jakby róża przez otwarte wpadła okno" .
Uczucie rozwijało się powoli, ale konsekwentnie, coraz częściej przed snem moje myśli biegły ku Niej... A kiedy jasne się stało, że będę mógł stanąć z Nią twarzą w twarz, a termin spotkania został wyznaczony, zwyczajnie zacząłem pękać... Masa pytań i wątpliwości przychodziła do mnie w ostatnim tygodniu przed wyjazdem. Czy rzeczywiście jest taka piękna? Czy nie straci swego uroku jak tajemnica, którą odkryto? Czy nie znudzę się Jej obecnością? A może lepiej tylko marzyć o Niej, jak Odys o Itace czy Polacy o wolnej Ojczyźnie? Wszak można się zawieść... Pojechałem.
Przywitała mnie tej czarnej lipcowej nocy morzem... mgieł i wyraźnie wyczuwalnym chłodem. "Oho" - pomyślałem. Nacisnąłem pedał gazu i prułem nocne powietrze, w którym wisiała zapowiedź klęski i rozczarowania. Nawet termometr szydził ze mnie, nieubłaganie wyświetlając: 17 stopni, 15, 12, 10... No nic, skoro już tu jestem... Pora na konsumpcję, w końcu po to przyjechałem. Rozbierała się dyskretnie i powoli. Najpierw zrzuciła płaszcz mroku, potem bardzo powoli, przez jakieś 3 godziny, wyraźnie ze mną pogrywając (eh, twarda sztuka), zaczęła pozbywać się brzydkiej szarej sukienki mgieł. "I co? I co?" - zapytacie. Ano nic. "Trzeba stąd spieprzać" - roztropnie pomyślałem, albowiem jestem człowiek po szkołach, znaczy się wykształcony. Kierunek: południe, tam musi być lepiej. Tylko dokąd? Jak zabrać się za tę dziwną nieznajomą, która na internetowe strony wkleja - jak wówczas pomyślałem - zdjęcia ładniejszych koleżanek. Morza nie widać, choć według mapy tak mniej więcej na wysokości Senja powinno być niedaleko... No nic, jadę dalej, choć martwi mnie nieco, że teraz oddalam się od wody. Trzeba odpocząć, to napięcie mnie zabije.
Krótki postój i rzut oka na mapę. I znów natrętnie przychodzące do głowy pytania: "Gdzie ta oszustka ukryła swe rzekome wdzięki? I jak się do nich dobrać?". Wtedy Opatrzność lituje się nade mną i prowadzi wzrok na nazwę miejscowości, która kryje w sobie obietnicę spełnienia. Nazwę przyrzekającą nieznane rozkosze, których oto właśnie szukam. Nazwę - rząd liter, w której ukrywa się dyskretnie TO coś, co tak naprawdę przyciąga nieokrzesanego samca do wysublimowanych kobiet. ZADar.
Teraz historia nabiera tempa. Jeden tunel, drugi, piąty. Krajobraz dalej mocno ograniczony - widoczność kiepska, widać tylko podstawy mijanych gór. Aż wreszcie... Tunel Sveti Rok. No cóż, to był przełom, wyraźnie coś zaiskrzyło. Chłód nieznajomej wyraźnie zelżał (w kilka kilometrów o 8 stopni!), a ona sama lekko odurzona porannym słońcem wreszcie odsłoniła wszystko, pozbywając się tuż przed węzłem Maselnica resztek ubrania.
Co było dalej? Czy to zmęczenie spowodowane bezsenną nocą, czy lęk przed rozczarowaniem, czy wreszcie świadomość, że właśnie się beznadziejnie zakochuję - wszystko to sprawiło, że ukazująca się nagle "malachitowa łąka morza" zadziałała na mnie jak soczysty prawy sierpowy o odpowiedniej sile. Łzy w oczach. Nie, nie z bólu. Do dziś staram się pielęgnować w sobie wspomnienie tego uczucia.
Wrodzona przyzwoitość nie pozwala mi opowiedzieć ze szczegółami, co było dalej. Wystarczy, jak powiem, że piękna nieznajoma zdradziła mi wtedy wiele sekretów. Jedliśmy razem dojrzałe figi i soczyste melony, wsłuchiwaliśmy się w śpiew cykad, wędrowaliśmy po górach w paśmie Velebit, podziwialiśmy zachód słońca z murów Sibenika i pływaliśmy w rzece Krka tuż przy urokliwym wodospadzie. Wąchaliśmy fioletowe kwiaty na tarasie, piliśmy wino i rakiję, która tylko tam smakuje tak dobrze, oraz podziwialiśmy podwodny świat gąbek i jeżowców (jeden z nich zawarł bliższą znajomość z moją stopą)... Pokazała mi też - niechętnie - swoje blizny świadczące o tym, że to kobieta po przejściach: dziury po kulach, liszaje na murach i pomniki-pamiątki obudzonych niedawno upiornych namiętności. W tym smutnym, nieprzewidywalnym, kapryśnym życiu niewielu rzeczy można być pewnym. Ale to wiem na pewno: nie zapomnę tych chwil nigdy...
Dziś wiem, że choć moja miłość była niejednokrotnie wystawiana na ciężką próbę przez oddalenie, kuszące Hiszpanie czy Egipty, to właśnie Ona ma pierwszeństwo przed każdą inną. W kolejnym roku pokazała mi jeszcze więcej, a nasz związek wyraźnie ewoluuje. Dziś nie zwracam uwagi wyłącznie na Jej niesłabnące zewnętrzne piękno, dziś staram się rozszyfrować Jej tajemniczą duszę. Wsłuchuję się w pieśni sławiące Jej piękno, czytam księgi próbujące zmierzyć się z Jej skomplikowaną, niezbyt odległą przeszłością, a gapiąc się na padający właśnie na południu Polski śnieg - tęsknię... Ona. Chorwacja.