piotrf napisał(a):Krzychooo napisał(a):... Ech, dwa miesiące to byłoby mało
.
Słusznie prawisz . . .
Przyjemności jednak trzeba dawkować . . .
Przecież mówię: dwa miesiące w roku. To też dawkowanie
.
woka napisał(a):Dobrze jest mieć "swoje" miejsce. Wracasz jak do siebie (...)
Jasna sprawa. Bez wątpienia ma to swoje zalety. Ale zaspokajanie głodu nowości jest pewnie nie mniej przyjemne.
Nie spodziewałem się, że nazwiesz Krk namiastką Dalmacji
. Spodziewałbym się raczej, że będziesz się upierał, iż to Dalmacja jest marną kopią Krku
.
Jeszcze jedno: jakim cudem udało Ci się być w Zadarze, równocześnie nie będąc w Dalmacji
.
kulka53 napisał(a):Fajnie że jeszcze zaglądnęliście do Słowenii. To miejsce naszego pierwszego dalszego wyjazdu, kontaktu z Alpami i ciepłym morzem zawsze miło wspominamy. Podobał się nam Piran i Izola, zauroczyły przewspaniałe Julijskie.
Ciekawe co tam zobaczyliście...
Niestety, niezbyt wiele. Ale wystarczająco dużo, by nabrać ochoty na dłuższą wizytę w tym kraju. To był taki raczej rekonesans.
Zaczęliście już relację?
. Zdaje się, że musicie zmienić tytuł Waszego imponującego cyklu
.
woka napisał(a):Ja to skwituję krótko: lud wie co dobre i właśnie tam wypoczywa
....a, że takich jest dużo więc robi się tłoczno
Dokładnie to samo mówią miłośnicy paru... nadbałtyckich kurortów
.
Nie chcę się spierać. Z jakichś powodów jesteś miłośnikiem Krku. Ja - i paru innych - woli Dalmację. Czy to oznacza, że ktoś z nas błądzi? Absolutnie nie. Problem byłby wtedy, gdyby wszyscy lubili to samo. Dopiero byłby tłooook
.
woka napisał(a):Jak widać ...... do swojego miejsca należy "dojrzeć". Tzw. "szwendać się" każdy potrafi, tylko nie każdy chce
Mam wrażenie, że próbujesz udowodnić, że jeżdżenie w to samo miejsce jest lepsze czy bardziej wartościowe niż "szwendanie" (w sensie: organizowanie sobie miejsca wypoczynku w miejscach różnych). Bronisz się, kiedy nikt nie atakuje
. Czy to, że celebryci i lokalna "śmietanka", o której wspominasz, jeździ zawsze w to samo miejsce, oznacza, że to jedyne słuszne postępowanie? Jakoś tego nie kupuję.
Jest wiele dróg do hmm... wakacyjnego szczęścia. Dla niektórych to dwudziesta wizyta w tym samym mieście, dla innych odkrywanie nowych miejsc, a dla jeszcze innych dwa tygodnie świętego spokoju w domu czy na działce. Grunt to znaleźć swoją ścieżkę.