Nasz krótki, zaledwie tygodniowy wypad na Krk dobiegł końca. Zanim wyjedziemy, spróbuję w paru zdaniach podsumować naszą wizytę i ocenić atrakcyjność wyspy. Oczywiście subiektywnie. Nie bez znaczenia jest oczywiście termin naszego pobytu na wyspie o koszmarnie trudnej do wymówienia dla nie-Słowian nazwie (zresztą nam też niezbyt łatwo wymówić na przykład taką konstrukcję: Trg w Krk
. Nie mam też złudzeń, że w tydzień poznałem ją na wylot. Na pewno nie.
Cóż, myślę, że to ciekawa i godna uwagi wyspa. Serce jednak od dłuższego czasu mieszka na południu Chorwacji, wije sobie tam gniazdko i ma poważne plany w stosunku do powabnej Dalmacji, może i na całe życie
. Krk to taki skok w bok, sprawdzian uczuć i próba ułożenia sobie życia z ponętną nieznajomą, której nie brakuje uroku. Jak wypadł ten romans? Parę razy szybciej zabiło serce, kolana ugięły się ze dwa razy, chłodna kalkulacja podpowiadała, że warto byłoby się w niej zakochać (bliżej, tańszy i szybszy dojazd, most zamiast promu...
).
Jest urozmaicona i ma różne oblicza. Łyse i pagopodobne okolice Starej Baški. Spektakularną i wyjątkową jak na realia chorwackie (sam nie wiem, czy to komplement...) Baškę. Kameralne i ładnie położone miasteczka jak Vrbnik czy Omišalj. Zielony interior. Ciekawostki typu jaskinia Biserujka, Krčki most czy błota przy zatoce Soline. Tak, z pewnością nie brakuje jej uroku. Jestem w stanie zrozumieć tych, którzy poza nią świata nie widzą. Ja jednak parę rys na obliczu tej hmm... pół- czy quasiwyspy (wyspa z mostem?!) dostrzegam. Tłok. Może trafiłem na szczyt sezonu. Włosi i "nastawienie na Włochów". Wiem, myślę stereotypowo, ale trzech szczających w centrum starówki pijanych włoskich młodzieńców, blisko stolików restauracyjnych trochę rozgrzesza moją małostkowość. Niewielka liczba kwater nad samym morzem. W ogóle trudności ze znalezieniem kwatery w ciemno. Kolejki do restauracji. Parkingi płatne niemal wszędzie, nawet w "dzikiej" zatoczce koło Vrbnika. Wreszcie kwintesencja subiektywizmu: trochę brak - tak trudnego do zdefiniowania - "klimatu". Może to przez brak palm? A może po prostu przez to, że kończył mi się właśnie urlop i natrętne myśli coraz biegły w stronę pracy?
Kurczę, brzmi trochę tak, jakbym dostrzegał tam same wady. Dementuję więc. To wciąż piękna Chorwacja, a więc gwarantowane cudne widoki, przejrzysta woda, pyszne kalmary, figi i połączenie gór z Jadranem. Zresztą popatrzcie. Brzydko?
W sierpniu pojadę jednak do Dalmacji. Serce nie sługa
.