DZIEŃ SZÓSTY
Dzisiaj będziemy się tylko obijać. Urlop się kończy, trzeba się nacieszyć chorwackim słońcem, którego wspomnienie będzie nas grzać w długie jesienne wieczory i deszczowe weekendy, które z każdą chwilą zbliżającą nas do wyjazdu z wyspy coraz widoczniej zaczynają majaczyć na horyzoncie. Aby jednak wspomnienia kwitły i ich kolory były żywe, warto je podlać winem. Rano ruszamy do Vrbnika, aby zakupić parę litrów produkowanego w okolicach tego uroczego miasteczka napoju. Jedziemy w kierunku średnio atrakcyjnego jak dla mnie Punatu. W sporej zatoce koło tej miejscowości znajduje się duża marina. Spokojne wody zatoki upodobały sobie też mewy, które siedzą w niemal nieruchomej, przypominającej jezioro wodzie.
Zdecydowana większość dość licznych o tej porze samochodów (to chyba stacjonujący w Krku turyści) zmierza w kierunku Baški (także Starej). Odbijamy w lewo i ruch niemal zanika. Wyspa jest tutaj bardzo zielona. Nie przypomina porośniętego niewysoką makią Hvaru, nie mówiąc o Pagu czy choćby oddalonych o parę kilometrów okolic Starej Baški.Po paru kilometrach zaczynają się winnice - znak, że jedziemy w dobrym kierunku.
Jest i winiarnia. Ta akurat znajduje się tuż przed zjazdem do Vrbnika, przy skrzyżowaniu z drogą do zatoczki Potovosce.
Wybór win duży, ceny bardzo zróżnicowane. Można tez kupić jakieś pamiątki.
Wino produkuje się na miejscu. Długie rzędy oplecionych winoroślą tyk ciągną się aż na skraj widocznego lasu.
Zakupy zrobione, możemy wracać.
W drodze powrotnej zatrzymujemy się przy kościółku św. Dunata. Ta niewielka budowla znajduje się przy samej drodze, ale łatwo ją przegapić. Przejeżdżaliśmy tędy parę razy, a widzimy ją po raz pierwszy. Znajduje się przy zatoce, tuż przed skrętem do miejscowości Kornić, po prawej stronie drogi (jadąc od Krku).
Kościół św. Dunata zbudowany jest z kamienia i powstał w wieku IX (według przewodnika) lub XII (według tabliczki na kościele). Jakby nie było, jest stary i bardzo charakterystyczny. Tak wygląda z tyłu...
...a tak z przodu. Hmm, przypomina kamienne igloo. Gdyby ktoś zaprojektował taki kościółek współcześnie, pewnie byłby uznany za awangardowego architekta-wizjonera. Ładny? Niekoniecznie. Ciekawy? Owszem.
Wnętrze też bardzo ascetyczne. Warto poświęcić parę minut i obejrzeć z bliska tę nietypową, prawie tysiącletnią budowlę.