Opuszczamy małą, ale ciekawą jaskinię Biserujka i jedziemy w stronę Vrbnika. Przejeżdżając przez Čižići, zauważamy w wodzie i na plaży jakieś ciemne postacie. Czarnoskórzy? Eeee, chyba nie.
Kiedy podjeżdżamy bliżej, wszystko staje się jasne
. No tak, czytaliśmy o tych podobno leczniczych błotach. Jesteśmy więc przy Zaljevie Soline.
Z Rudine (tam jaskinia) do Čižići trzeba pojechać na południe (blisko, około 4km).
Zostawiamy auto przy drodze (uwaga, krążą parkingowi!) gdzieś między wioskami Čižići i Soline i idziemy na mały rekonesans. Tak przy okazji, płatne parkingi to przekleństwo Krku. Płaci się nie tylko w Krku, Bašce, Vrbniku czy Omišalju, ale nawet tutaj (po prostu zatrzymując się przy drodze) czy przy małej zatoczce, do której dotrzemy wieczorem.
Aby wysmarować się błotkiem, trzeba sobie je najpierw wykopać
. Na piaszczysto-ziemnej plaży co kawałek są dołki, w których znajduje się trochę wody i ta niemal czarna maź.
Sam zalew? Mnie kojarzy się to z Balatonem. Podobnie jak tam tutaj także dobre kilkadziesiąt metrów od brzegu spacerują w wodzie plażowicze. Wygląda to dość osobliwie. Zalew Soline jest bardzo płytki, a co za tym idzie woda nagrzewa się szybko, jest bardzo ciepła. Gdzieniegdzie rosną też jakieś trawy.
Upał daje w kość, w wodzie chętnie bym się schłodził, ale szczerze mówiąc, to błoto napawa mnie trochę obrzydzeniem. Ewka - jak widać poniżej - ma zdanie odmienne
.
Na słońcu błoto zastyga błyskawicznie, zmieniając barwę z czarnej na popielatą.
Czy to działa? Nie wiem. Choć przyznam, że skóra po takiej kuracji robi się delikatna i miła w dotyku. Ale - i tu już wątpliwości nie mam - śmierdzi jak cholera
. Nawet po spłukaniu (do dyspozycji tylko woda morska, na dodatek biorąc pod uwagę płytkość zalewu, trzeba się kawałek przejść, by zrobiło się trochę głębiej). Tak więc we Vrbniku, do którego udaliśmy się później, starałem się mieć Ewkę hmm... od zawietrznej
.