Jeszcze trochę fotek spod klifów. Baška leży w zielonej kotlinie między dwoma prawie pustynnymi zboczami gór. Pod pewnymi względami Krk przypomina Pag - ze stałego lądu (np. z okolic Senja) wydaje się, że nie ma tutaj życia.
Pod klifami dość wąsko...
...za to cienia nie brakuje.
W prawym górnym rogu Velebit. To już stały ląd, gdzieś nad Senjem.
Dość długo płytko. Życie podwodne takie sobie. Dno w przeważającej części piaszczyste, a wiadomo, że najciekawiej jest tam, gdzie na dnie skałki. Tutaj trochę jeżowców, na głównej plaży chyba ich nie ma.
O, to jest pomysł. Zamiast przedzierać się przez zatłoczone miasteczko, można było tutaj przypłynąć.
Widok na Zarok.
Pod klifami spędzamy parę godzin, kryjąc się przed żarem w cieniu i co jakiś czas urozmaicając sobie plażowanie nurkowaniem z maską i rurką. Temperatura taka, że nawet się zastanawiam nad kąpielą w koszulce - dość częsty widok w Egipcie, gdzie zagapienie się na rybki i rafę grozi poparzeniem górnej części pleców, która przy snurkowaniu jest nad powierzchnią wody.
Pora wracać. Uff, przed nami znowu dwukilometrowy spacer do auta. Robimy przystanek w jednej z restauracji (nie pamiętam jakiej, ale w menu chwaliła się chyba 100-letnią historią), pożerając pyszną pizzę. Potem pod górkę na parking. Pora późnopopołudniowa, świetne światło do zdjęć.
Dachy Baški, za nimi skalista wyspa Prvić. Po prawej stronie widać latarnię morską, którą zapewnia bezpieczeństwo statkom przepływającym przez dość wąski przesmyk między wyspami Krk i Prvić (Senjska Vrata).
Ech, ten widok gór wynurzających się z morza chyba nigdy mi się nie znudzi. Najwyższy szczyt wyspy ma 356m.