Popłynąć do wypatrzonej małej plaży zamierzamy oczywiście nie wpław, to prawie kilometr. Wykorzystujemy naszą dmuchaną zabaweczkę, która była już z nami na Hvarze. W relacji z lawendowej wyspy pisałem, że za taką cenę ten ponton jak najbardziej polecam. Kolejny raz mogę to potwierdzić. Intex Seahawk II za około 200zł. No to ruszajmy na morze!
Mijamy słynną plażę Oprna. Dość długa, niezbyt szeroka, całkiem ładna, bez cienia. Dotrzeć tam można ścieżką z drogi asfaltowej, której pobocze pełni rolę pobocza, albo jakimś "pływadłem".
To Oprna (ładniej się chyba prezentuje
z góry). Na dole kawałek wiosła, dzięki któremu możliwe jest poruszanie się po wodzie naszego dmuchanego pogromcy morskich przestworzy
.
Przy plaży cumują różne jednostki - od małych łódek, przez wodne taksówki, po mniejsze i większe jachty.
Za nami Stara Baška, w tle położone na stałym lądzie pasmo górskie Velebit. Po prawej wyspa Goli Otok.
Po drodze upolowaliśmy kormorana.
Morze spokojne, większe fale robią się jedynie po przepłynięciu w pobliżu jakiejś motorówki czy wodnego skutera. Machamy zawzięcie plastikowymi wiosłami, pot leje się strumieniami. Płyniemy wzdłuż brzegu. W niektórych miejscach trzeba się od klifowego wybrzeża bardziej oddalić, bo z wody wystają ostre skałki. Wydaje się, że nasze trzy oddzielne komory, którymi chwali się producent pontonu, w spotkaniu ze skalną pułapką opróżniłyby się z powietrza baaardzo szybko
. Po drodze mijamy fantastyczne kameralne plażyczki, do których dostać się można chyba tylko od strony morza. Chociaż przypominam sobie, że widziałem też zapaleńców, którzy na niektóre dzikie plaże schodzili z dość wysokich tutaj górek. Z plażowym majdanem, w tym upale - podziwiam.
Wreszcie dopłynęliśmy. Nooo, sympatycznie. Zaledwie parę osób, na brzegu żwir (oraz nasz ponton - niestety, ten mały, zielony
;)).
Tuż obok, za małym skalnym wzniesieniem, kolejna zatoczka, chyba jeszcze ładniejsza.
Wśród kamieni ukrywa się paru plażowiczów, w tym golasy.
Kto powiedział, że nie ma zacienionych plaż?
Gdybyśmy popłynęli jeszcze kilkaset metrów na zachód, dopłynęlibyśmy do spektakularnej Złotej Plaży (w folderach reklamowych miejscowych biur nazywanej Golden Beach). Dotrzemy tam jednak dopiero za parę dni, teraz mamy dość. Machanie wiosłem w takim upale jest dość męczące. Ech, przydałby się ponton z silnikiem... Rzut oka na plażę i wracamy.