DZIEŃ 2.
Dzisiaj będziemy się obijać. Zwiedzania nie będzie. Wrzucamy do auta plażowy majdan i ruszamy w stronę Starej Baški. Pierwszy (dość kiepski) dzień już za nami, więc zaczynamy dostrzegać zalety miasta Krk
. Jedną z nich jest bez wątpienia lokalizacja - centralne położenie sprawia, że wszędzie stamtąd blisko. Na dojazd do Baški, Starej Baški, Vrbnika czy Omišalja trzeba przeznaczyć maksymalnie 20-25 minut. Drogi na Krku w porównaniu z niektórymi w Dalmacji są w bardzo dobrym stanie - dobra nawierzchnia i szeroko.
Stara Baška to maleńka wioska położona około 15-16km od stolicy wyspy. Najbliższa miejscowość to oddalony o 8km Punat.
Zaraz, zaraz, powie ktoś. Przecież mapa wyraźnie pokazuje, że najbliżej jest Baška... No tak, tyle że między Starą Bašką a miejscowością o tej samej nazwie, tyle że bez przymiotnika "stara", są dość wysokie góry (jest szlak turystyczny), a wybrzeże skaliste i przeważnie klifowe. W linii prostej faktycznie niedaleko - ok. 5km, ale samochodem kilometrów już prawie 30. Warto pamiętać o tej mogącej zmylić nazewniczej pułapce, podobnie jak o tym, że obie Baški są wręcz kontrastowo różne. Ale po kolei.
Dojazd do Starej Baški jest naprawdę spektakularny. Za Punatem droga zaczyna się piąć w górę, a potem dość stromo opada. Zjazdowi do wioski towarzyszy piękny widok na nagie skały oraz Jadran i wyspy. Polecam
filmik (można obejrzeć m.in. plaże).
Rzut oka z z drogi.
Samochody przyklejone do skał po lewej stronie (z prawej przepaść, ale z barierką) to oznaka tego, że zaczynają się zejścia na położone niżej plaże. Sporo tych aut... Zjeżdżamy na sam dół, mijamy kemping Škrila i jedziemy do centrum wioski. Droga bardzo wąska, wolnych miejsc parkingowych nie ma (jeśli są, to zagrodzone łańcuchem - zapewne zarezerwowane dla mieszkańców oraz gości). Kościół, mały sklep, parę knajpek. Zawracamy i szukamy miejsca pod skałkami, gdzie można by zaparkować. W końcu się udaje. Dość stromo. Koniecznie zostawić wrzucony bieg, zaciągnąć hamulec awaryjny i podłożyć kamienie pod koła. W przeciwnym wypadku grozi nam, że wywołamy efekt domina, gdzie rolę używanych w tej grze płytek będą pełnić ustawione blisko siebie samochody
. Pozostaje też mieć nadzieję, że podczas naszego pobytu na plaży nie spadną z góry kawałki skał (których koło samochodów nie brakuje, a z nieba pewnie nie spadły
).
Dość zrzędzenia, ruszajmy na plażę. Upał, ciepła woda, ludzi sporo, ale miejsc do rozłożenia się nie brakuje. Jest nawet plażowy minibar na stalowej platformie, w którym można kupić zimne napoje oraz wypożyczyć leżaki i parasole. No właśnie. Plaża sympatyczna, ale ma jedną wadę - kompletnie brakuje tu cienia. Rozkładamy karimaty, ręczniki i próbujemy walczyć z upałem, chłodząc się częstymi kąpielami, ale nic z tego. Skwar taki, że w końcu wywieszamy spoconą białą flagę. Za 25 kun wypożyczamy duży parasol (bez problemu starcza na dwie osoby) oraz betonową podstawę (dodatkowe 10 kun). Przy okazji na listę przyszłorocznych zakupów wpisujemy rozkładany parasol.
Tu spędzimy najbliższe parę godzin. U góry widać barierkę - tam można zostawić auto.
Wspomniany minibar. Dość zaskakujący na plaży oddalonej od centrum wioski o ponad kilometr.
Są też mniejsze plaże.
Ze skalnego cypelka cały czas skaczą do wody plażowicze (głównie Włosi, których nie tylko tutaj, ale i na całej wyspie nie brakuje).
Woda granatowo-lazurowa.
Na ścieżce kolejni plażowicze, taszczący plażowy ekwipunek z zaparkowanego wyżej auta.
Kemping Škrila, a nad nim góry. Za tymi górkami ukrywa się Baška.
Zerkając na zachód, w kierunku Punatu, wypatruję prawie pustą plażę.
O, tutaj widać lepiej (zoom się przydaje). Wydaje się, że to około kilometra. Postanawiamy tam popłynąć.