napisał(a) Krzychooo » 08.02.2012 13:21
Zanim opuścimy lawendową wyspę, pozwolę sobie na krótkie podsumowanie. Oczywiście subiektywne. Po pobycie na pięknym Pelješcu trochę obawiałem się, że Hvar nie wytrzyma porównania z zielonym półwyspem i wypadnie blado. Jednak nie rozczarowałem się. W pewnym aspektach jest nawet lepiej - na Pelješcu nie ma takich starych zabytkowych miasteczek (choć jest łatwo dostępne i piękne miasto Korčula).
Z racji pierwszego pobytu na wyspie obawiałem się "utknięcia" i chociaż teraz tego nie nazwałbym tak, bo atrakcji na Hvarze nie brakuje i wielu ciekawych miejsc i tak nie zdążyłem zobaczyć, to mimo wszystko pobyt na wyspie, o ile nie dysponuje się własnym jachtem, w pewnym sensie ogranicza. Można oczywiście korzystać z promu, ale jest to dość drogie i zajmuje sporo czasu (dojazd do Sučurja, ewentualne kolejki, to samo w drugą stronę). Planowana wycieczka na Riwierę Makarską nie doszła do skutku, a do Bośni wybraliśmy się dopiero w drodze powrotnej.
Te ograniczenia częściowo rekompensuje specyficzne, trudne do opisania uczucie związane z przebywaniem poza stałym lądem. Są tacy, którzy po pobycie na którejś z wysp nawet nie biorą pod uwagę stałego lądu przy wyborze kolejnej wakacyjnej destynacji. Nie jestem tak ortodoksyjny, ale trochę to rozumiem. Niby wyspa jest duża, nie widać jej krańców, niby stały ląd tuż za Kanałem Hvarskim, ale na wyspie czuję się... inaczej. Nie umiem tego nazwać. I dobrze. Trzeba pielęgnować te chwile, kiedy język staje się bezsilny. Przypomina to trochę patrzenie na otwarte morze. Co w tym takiego wyjątkowego? Nie da się kąpać tam, gdzie horyzont zamyka jakaś wyspa albo stały ląd? Da się. Czy od strony otwartego morza jest bogatsze życie podwodne, a woda cieplejsza? Niekoniecznie. Mimo to przy wyborze miejsca noclegowego dla wielu jest to niemal priorytet. Ba! Znam takich, którzy - dokonawszy nieprzemyślanego wyboru chorwackiej miejscowości - wracają do kraju zawiedzeni, bo nie było tam takiej bezkresnej wodnej przestrzeni jak nad Bałtykiem. Tfu, toż to jezioro, nie morze - złorzeczą. Tak, w otwartym morzu i przebywaniu na wyspie jest jakaś tajemnica. I jeszcze w górach. I na pustyni. Nie podejmę się próby jej rozwikłania.
Jak na tak mocno lansowaną w mediach wyspę (mam na myśli rankingi, np. ten, w którym uznano Hvar za jedną z 10 najpiękniejszych wysp świata) zaskoczył mnie pozytywnie brak tłumów. Bez problemu można znaleźć ustronną plażę i miejsce w restauracji. Wyjątkiem są okolice rynku i portu w mieście Hvarze - tam tłumów nie brakuje. Niewielu Polaków, najwięcej jest Czechów. I żadnej naklejki cro.pl na aucie nie zauważyłem.
A propos aut. Jak widać, na Hvarze są też "blachary". Cel namierzony, teraz trzeba poczekać na kierowcę.
Sorki, dziewczyny
Ostatnio edytowano 14.07.2013 17:39 przez
Krzychooo, łącznie edytowano 3 razy