DZIEŃ JEDENASTY
Tego dnia miało nas już tu nie być. Na szczęście niemal tradycją się stało, że pobyt w Chorwacji staramy się maksymalnie wydłużyć. Właściciele nie protestują... Przedłużaliśmy już wizytę w Orebiću, w Krk, no i na Hvarze . Ciągle mało i niedosyt, cholera.
Pożegnalny dzień na Hvarze przeznaczyliśmy na takie trochę bezładne plątanie się po wyspie. Nie lubię tego dnia, niby jeszcze urlop, a już się myśli o trudach podróży. Może by Stari Grad, skoro nie udało się nam poprzednio obejrzeć pałacu Hektorovića? Może jakieś zatoczki? Wprawdzie wielkich powodów do narzekań na pogodę wcześniej nie mieliśmy (oprócz dwóch częściowo pochmurnych dni), ale dopiero ostatnie dni na wyspie pozwoliły częściowo zrozumieć ludzi, którzy narzekają na upały. 35 stopni i tendencja rosnąca. Podobno po tych upałach przyszło, chyba w połowie lipca, dłuższe załamanie pogody, ale my byliśmy już wtedy zupełnie gdzie indziej.
Najpierw faktycznie Stari Grad. O mieście już pisałem, teraz ograniczę się do stwierdzenia, że warto tu zajrzeć nie tylko wieczorem. Poprzednio byliśmy dość późno i w kamiennym labiryncie średniowiecznej starówki było nieco ponuro. Teraz okazało się, że słońce tu jednak czasem zagląda i od razu robi się ładniej.