DZIEŃ SIÓDMY
No dobra, Zlatni Rat nie był jakoś wyjątkowo zatłoczony, ale też bez przesady - nie jest to oaza spokoju ani nawet plaża kameralna. Kolejnego dnia zamierzamy odwiedzić jakąś naprawdę spokojną zatoczkę. W końcu to z ich wyjątkowo dużej liczby słynie Hvar.
Decydujemy się zostać po stronie północnej. Daleko nie pojedziemy, zaledwie kilka kilometrów od Jelsy, za Vrboską, leży wioska Basina, a dokładniej zatoczka Rosohotnica. Czytałem o niej pochlebne opinie, sprawdzimy. Niektórzy też twierdzą, że to nie jest miejscowość, tylko zatoka. Nieistotne. Ważniejsze - jak do niej trafić. Proszę, oto mapka:
Jak się okazuje, Basina to niewielka, bardzo spokojna miejscowość, z dość dużą liczbą kwater w domach położonych tuż nad morzem. Dla ceniących spokój - ale tylko dla nich - niezła propozycja. Jest ponoć otwierany w sezonie mały sklepik i jakiś bufet czy restauracja. Tych zdobyczy cywilizacji nie stwierdziliśmy, ale też nie szukaliśmy. Ostatni, krótki odcinek drogi dojazdowej dość kręty i stromy, ale do końca asfaltowy. Zostawiamy auto przy jakimś domu, miejsc parkingowych tu raczej brakuje. Rozglądamy się chwilę, czy nikt nas nie przepędzi, zbieramy plażowy majdan i ruszamy do zatoczki Rosohotnica. Do wyboru są miejscami nieco strome skałki z paroma, chyba utworzonymi sztucznie, wygodnymi półkami oraz dwie maleńkie plażyczki wysypane żwirkiem. Są zupełnie puste, tam idziemy najpierw. Ładnie tutaj i bardzo spokojnie.