Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
"Harlequin"? "Sidła miłości"? "Wybacz mi"? Porównania z taką klasyką to dla mnie zaszczyt A tak poważnie, to doskonale zdaję sobie sprawę z dużej dawki kiczu w mojej pisaninie. Ale taką po prostu przyjąłem konwencję. Oczywiste jest, że nie każdemu będzie się ona podobać, jednak to przecież internetowe forum - nikt nikogo nie zmusza do czytania akurat tej relacji, w każdej chwili można ją opuścić i poczytać inne. Proszę jednak o trochę dystansu. No i nie piszcie proszę o moich powieściopisarskich ambicjach - takich nie posiadam
Krzychooo napisał(a):"Harlequin"? "Sidła miłości"? "Wybacz mi"? Porównania z taką klasyką to dla mnie zaszczyt A tak poważnie, to doskonale zdaję sobie sprawę z dużej dawki kiczu w mojej pisaninie. Ale taką po prostu przyjąłem konwencję. Oczywiste jest, że nie każdemu będzie się ona podobać, jednak to przecież internetowe forum - nikt nikogo nie zmusza do czytania akurat tej relacji, w każdej chwili można ją opuścić i poczytać inne. Proszę jednak o trochę dystansu. No i nie piszcie proszę o moich powieściopisarskich ambicjach - takich nie posiadam
Pozdrawiam
Dla tego też ja to piszę z przymrużeniem oka i nie zmuszam się do czytania tylko po to aby mieć jakieś uwagi... Generalnie nie przepadam za relacjami... Męczy mnie czytanie z monitora.
Pozdrav.
Początek wizyty nie był zbyt udany. Złamana końcówka przewodu samochodowej lodówki (no i zmęczenie) sprawia, że zmuszeni jesteśmy pędzić na południe, by ocalić choć trochę jej mięsnej zawartości. To z tego prozaicznego powodu mogę dziś powiedzieć, że owszem, byłem w Splicie (nawet tam nocowałem!), ale nie dane było mi zobaczyć ani starówki, ani Pałacu Dioklecjana, ani nadmorskiej promenady, ani portu... Na parkingu przy wejściu do Salony zatrzymali się na noc jacyś niemieccy turyści. Parkowali tuż koło nas, a ich wczesnoporanny odjazd pozbawił nas zbawiennego cienia rzucanego przez ich campera i przypomniał, że to już Dalmacja. Szósta rano i prawie 30 stopni?! (pisząc to, spoglądam za okno i żałuję, że nie urodziłem się niedźwiedziem). Rzut oka na ruiny i w drogę.
Pisałem wcześniej, że cel wyprawy jest póki co dość mglisty. Okolice Makarskiej, może Brac albo Peljesac, może nawet Dubrownik albo i Czarnogóra? Mimo wszystko nie chcemy utknąć na wyspie, chcemy trochę pozwiedzać. Decydujemy się pojechać Jadranką na południe i zatrzymać w miejscu, które nas czymś zauroczy. Przejeżdżamy przez kolejne miejscowości Riwiery Makarskiej, które znam tylko ze zdjęć i z opowieści, podziwiamy majestatyczne szczyty Biokova, widzimy pierwszych turystów, którzy przed ósmą rano (!) wloką na plażę materace, ręczniki i opalone, nierzadko dość pokaźne, brzuchy... Agnieszka była już kiedyś na wakacjach w miejscowości Baska Voda, poza tym chcemy zobaczyć Dubrownik, tak więc gnamy (nie traktujcie tego dosłownie, Jadranka dość zatłoczona) przed siebie, byle na południe. Cel: Ploce. W ten sposób zamierzamy ominąć Bośnię, nie mamy bowiem Zielonej Karty, a na stronie internetowej, która bryluje w statystykach odwiedzanych przeze mnie stron, spotkałem różne opinie: jedni mówią, że jest niezbędna, inni - że przejazdu przez Neum nawet nie zauważyli. Prom - jak pisałem wcześniej - uciekł... Co teraz? Jako że samo Ploce mogłoby wystartować w konkursie na najmniej urokliwą miejscowość Chorwacji, nie chcemy tam spędzać kilku godzin w oczekiwaniu na kolejny prom do Trpanja, a tym bardzie tam zakotwiczyć. Jedziemy przez Bośnię, no cóż, ryzyk-fizyk.
Po raz pierwszy włączam moim towarzyszom płytę dość kontrowersyjnego chorwackiego wokalisty Marko Petrovica (wiem, już wiem: Perkovica), na początku wybrzydzają... Oj, nie poddam się tak łatwo . W końcu urzekające widoki - roztaczające się z biegnącej nierzadko nad przepaścią krętej Jadranki - doskonale się rymują z muzyką "Thompsona", a tonące w morzu góry wyśpiewują razem z nim słowa o pięknym kraju, miłości, przyjaźni i wierze... Także zawarte w jednej z piosenek odwołanie do naszej wielkiej (Papież-Polak) i małej (ja i Adam urodziliśmy się w Wadowicach ) ojczyzny pomaga skruszyć ich początkowy sceptycyzm. W kolejnych dniach już nawet śpiewali .
Oddalamy się na chwilę od wody, przemierzając deltę Neretwy, z piękną mozaiką chyba nieco podmokłych pól. Przez Bośnię przejeżdżamy bez żadnych problemów, nikt nie pyta o Zieloną Kartę. Dziwna sprawa z tym Neum. To przecież zaledwie kilkukilometrowy odcinek wybrzeża, a zdecydowanie wyróżnia się na tle reszty Dalmacji. Moim zdaniem na niekorzyść. Jakieś hotele-molochy, gęsta, kilkupiętrowa zabudowa prawie przy plaży... Poza tym niezbyt ciekawe położenie - miejscowość wciśnięta jest dość głęboko w wąską zatokę, co skutecznie ogranicza widok. Za to paliwo tańsze (w przeliczeniu około 4zł/l, można płacić kartą). Tankujemy pod korek i śmigamy... na Peljesac. Tak, cel wyprawy został w końcu wybrany (choć wciąż nie sprecyzowany). Peljesac - którego "przedłużeniem" jest Korcula - to taki kompromis między lądem a wyspą. Przejeżdżamy wzdłuż Stonskiego Kanału, u nasady półwyspu obserwując charakterystyczne hodowle małży i ostryg.
To naprawdę nie są śmieci, choć pewnie niektórzy się przerazili . Po chwili ukazuje się opasająca górę wstęga słynnego muru obronnego, najdłuższego w Europie.
Skrzyżowanie, a więc kolejny dylemat. Jadranka prowadzi prosto na Dubrownik (to zaledwie 46km - trochę kusi), jednak ostatecznie skręcamy w prawo (znak kieruje na Korculę). A więc witaj, "zielony, dziki, górzysty" półwyspie! (takie mam wyobrażenie o nim, które wywodzi się z Waszych licznych relacji ).
Ostatnio edytowano 03.09.2014 21:47 przez Krzychooo, łącznie edytowano 3 razy
Krzychooo napisał(a):Zginąć? Zostać "ukrzyżowanym"? Wiem, że gość jest mocno kontrowersyjny, ale aż tak? W takim razie, uprzedzając atak: oceniam WYŁĄCZNIE muzykę.
No to teraz masz już w maxa przechlapane...
Ale damy Ci jeszcze chwilę ...