Tuż przed przejściem po raz pierwszy widzę żebrzące dzieci. Przez cały tydzień się z tym nie spotkałem. Żegnam się z Albanią, zaraz dotrę co najmniej do Czarnogóry, a może i do Chorwacji. W trakcie relacji przemycałem sporo refleksji o tym nieodkrytym jeszcze przez masową turystykę kraju. Dodam jeszcze parę słów, ilustrując to zdjęciami z miejsc, które zrobiły na mnie największe (nie zawsze pozytywne) wrażenie. Powtórzę - nie spotkałem nigdzie w Europie tak gościnnych, otwartych i bezinteresownych tubylców. Naprawdę ma się poczucie, że w pewnym sensie to my - przyjeżdżając tam - stanowimy dla nich atrakcję. Poznałem masę ludzi, w Chorwacji mi się to raczej nie zdarza.
Stosunkowo niskie ceny, gwarancja pogody, sporo zabytków – to wszystko sprawia, że ofert wyjazdów do Shquiperii przybywa, a branża turystyczna zaczyna rozkwitać. Buduje się drogi (nawet do Theth), hotele, kraj szybko się zmienia. Jeśli ktoś chce poczuć ten specyficzny klimat zmian i wciąż jeszcze zachowanego autentyzmu, niech rusza teraz, za kilka lat wszystko się zacznie zmieniać. Pieniądze zepsuły zakopiańczyków, psują Chorwatów, zepsują i mieszkańców Albanii.
Czy Albania może stanowić kiedyś poważną konkurencję dla Chorwacji? Póki co jeszcze nie. Po pierwsze, chyba nie jest aż tak spektakularnie piękna (choć to rzecz gustu). Po drugie, wciąż jeszcze sporo tam południowego chaosu i rozgardiaszu (śmieci, zaniedbane budynki, oznaki biedy). Niektórzy uznają to za lokalny koloryt, innych to odstraszy.
Samotna podróż, bez auta ma swoje wady i zalety. Nie zobaczyłem tyle, ile zdołałbym, jadąc tam samochodem. Autobus kursowy nie podjedzie do oddalonej o kawałek od głównej drogi atrakcji (Berat), nie zatrzyma się na godzinę w ciekawym miejscu (Gjirokastra), nie dojedzie do dzikich zatoczek. W zamian otrzymuje się coś innego. Możliwość zobaczenia życia tubylców od środka. Można jeździć z nimi autobusami miejskimi, dalekobieżnymi, autostopem, słuchać ich radia, muzyki, siedzieć na kawie z miejscowymi. Łatwiej wówczas o nawiązywanie znajomości. Ja z Bałkanów przywiozłem - oprócz zdjęć i wspomnień – paru nowych znajomych i miłość.
Wrócę tam. Wrócimy.