Chodźmy więc. Słońce na przemian chowa się i pokazuje, jak to w górach. Poszarpane szczyty Gór Przeklętych rzeczywiście budzą respekt i grozę.

Nawierzchnia lepsza niż na dole. Wygląda na to, że gdybyśmy pokonali autem trudniejszy odcinek, potem spokojnie dalibyśmy radę... Przepaści nie brakuje.

Niektórym nie udało się przejechać, o czym przypominają krzyże i pomniki.

W końcu, po niemal godzinie marszu...

...docieramy na przełęcz Buni i Thorës, na której postawiono krzyż.

Gdzieś pod nami, 15km stąd, leży wioska Theth. Wygląda na to, że nie uda nam się tam dotrzeć. Miny trochę skwaszone. Postanawiamy jeszcze podejść do widocznej z przełęczy kawiarni, skalny
billboard zaprasza.

Kilka minut później siedzimy wygodnie w aucie jadącym po wertepach do Theth

. Z kawiarni wychodzi czterech mężczyzn i pakuje się do terenowego Land Rovera. Jeden z nich pyta, czy nie chcemy, by nas podwieźć. Kilka sekund na decyzję (hmm, nasze auto czeka parę kilometrów stąd). Cóż, wygląda na to, że kawy nie wypijemy. Jasne, że chcemy! Pomagają nam wsiąść, co wcale nie jest łatwe (ich czterech, nas troje, mają też sporo bagażu). Fantastyczna bezinteresowność.
15-kilometrowy zjazd z przełęczy jest bardzo emocjonujący. Momentami jedzie się pół metra od przepaści, miejsca na błędy kierowcy po prostu nie ma. Dziury są głębokie, Focusem na pewno nie dalibyśmy rady. Chwilami jazda na siedzeniu pasażera jest wręcz męcząca fizycznie. Duże przeciążenia, konieczność trzymania się uchwytów, napięte mięśnie. Robimy krótki postój na zdjęcie pomnika Edith Durham, zwanej Królową Górali. Jest on wyrazem wdzięczności dla Angielki, która na początku XX wieku organizowała pierwsze wyprawy w Góry Północnoalbańskie, a w czasie wojny bałkańskiej pomagała miejscowej ludności góralskiej.

Jedziemy wolno, gawędzimy. Uczynni mężczyźni są Albańczykami pochodzącymi z Kosowa, terenowe auto wypożyczyli w Szkodrze, są na wycieczce. Rozmawiamy o sytuacji Kosowa (ich zdaniem powonno należeć do Albanii). Znają Jana Pawła II, Wałęsę, Bońka i Latę

.
Droga leśna, wąska - by się minąć, nierzadko trzeba cofać spory kawałek, by przykleić się do gałęzi albo skały.

Po ponadgodzinnej przejażdżce docieramy do Theth.
