PAŠKI ZALJEV - PLAŻE NA PÓŁNOC OD BOŠANYPodobno mamy okazję uczestniczyć w niezwykle wyjątkowym wydarzeniu... Nie zmyślam, czytałem gdzieś niedawno. Największa liczba pochmurnych dni od ponad 50 lat... Hurra. Wiem, narzekanie na pogodę to dość jałowe, mało inspirujące zajęcie, ale... sakreble, jak żyć?!
Hmm, może to jest ten koniec świata, który miał nastąpić 12.12.12? Wyszydzaliśmy, lekceważyliśmy, cholera, to mamy. Pewnie niejeden - widząc, jak każdego ranka, dzień za dniem, szybko gaśnie iskierka nadziei na słońce - pętlę uplótł, brzytwę zaostrzył i chciał otwierać żyły albo na ostatnie piętro wyjeżdżał i patrzył, jak uśmiecha się do niego bruk. Innego końca świata nie będzie. Pieprzony Nostradamus czy inni Majowie...
Panowie z forum nawet zbiorową przeprowadzkę zaczęli planować. Domy na chorwackim wybrzeżu budować, na morze się gapić, cienia szukać. Pokażę kilka zdjęć z Pagu, by samemu się upewnić, że jest jeszcze inny świat. Świat, w którym marzysz o odrobinie cienia i przeklinasz, że przez dwa tygodnie, dzień w dzień, 35 stopni.
Kolejnego dnia znów jedziemy nad Paški Zaljev. Tym razem na jego zachodni brzeg. Z Mandre do Kolan, potem na głównej w kierunku Novalji i skręcić w prawo.
Po drodze zerkamy za siebie. Zatoczka widoczna po lewej to Šimuni, dalej wysepka Maun, a horyzont zamyka m.in. Dugi Otok.
A to już Paški Zaljev. Mijamy plażę (kemping) Sveti Duh...
...i jedziemy wzdłuż brzegu. Asfaltu nie ma, droga wygląda tak.
W pewnym momencie niespodzianka. Zakaz przejazdu, na drodze szlaban. Chyba wisi już jakiś czas, bo bez krępacji zorganizowano objazd. Omijamy łukiem szlaban i po 30m wracamy na właściwą drogę. Uwaga, istnieje spora szansa, że podwozie zawrze bliższą znajomość z podłożem. Okropna dziura. Przejechaliśmy. Dalej mijamy ciekawe skałki.
Trzeba by wreszcie na plażę. Nie widać jej stąd, ukryła się za kilkumetrowym klifem.
Zatoka nie jest tutaj zbyt szeroka, dobrze widać położone po drugiej stronie (ok. 2 kilometry) wioski. Z tyłu ogromny masyw Velebitu.
Schodzimy z klifu i... Nooo, całkiem, całkiem. Żwirek, garstka ludzi, płycizna. Okoliczności przyrody psuje troszkę merdający ogonem Niemiec (hmm, w sumie nie wiem, czy na pewno Niemiec, ale wszystko w nim (łącznie z partnerką) było takie... niemieckie
), ale wystarczy przejść kawałek w którąkolwiek ze stron i jesteśmy
u siebie. Rozbijamy obozowisko i do wody. Bardzo ciepła!
Nad Bałtykiem nie byłem od 15 lat. Pamiętam długie spacery niekończącą się plażą, świetna sprawa. W Chorwacji to niemal niemożliwe, a tutaj się da! Owszem, plaża wąska, ale ciągnie się i ciągnie.
Idę na spacer (wskazane obuwie). Na kilkuset metrach pełen przekrój plaż. Do wyboru, do koloru. Jest i drobny żwirek (widoczny dwa zdjęcia wyżej), są drobne kamyki...
...skałki...
...jest wreszcie duża, szara, kamienna płyta. O, taka.
Nawet kawałek cienia się znajdzie, choć nie wiem, czy plażowanie tutaj jest bezpieczne.
Lejący się od tygodni żar, długie płycizny i niemal nieruchoma woda - to wszystko sprawia, że woda jest naprawdę ciepła.
Po drugiej stronie zatoki widoczna Metajna...
...oraz Zubovići.