PRZEJAŻDŻKA PRZEZ DURMITOR - CZARNOGÓRA
Wyobraźcie sobie, że jedziecie zwykłym, osobowym autem przez Dolinę Pięciu Stawów albo Halę Gąsienicową... Spoglądając przez szybę, po prawej widzicie górskie jeziorko, po lewej Kozi Wierch, przed wami Kościelec czy Świnicę, a na drogę wchodzą zabłąkane owieczki... Ten nieziszczalny na szczęście sen w i tak wystarczająco zatłoczonych Tatrach nigdy się nie wyśni, ale jest miejsce, w których podobna przejażdżka jest możliwa. Przez czarnogórski Park Narodowy Durmitor prowadzi bowiem dobrze utrzymana, asfaltowa droga, której nie możemy sobie odpuścić.
Zostawiwszy Pivsko Jezero kilkaset metrów pod nami, kierujemy się na Trsę. Ogólnie do przejechania taka trasa. Od mostu na Pivskim Jeziorze do Žabljaka około 50km.
Po pokonaniu niezliczonych wydawałoby się tuneli i wspięciu na sporą wysokość krajobraz zdecydowanie się zmienia. Robi się płasko. Jest godzina 19, słońce już nisko, do Žabljaka (gdzie zamierzamy się przespać) raczej nie zdążymy przed zmrokiem.
10km od mostu znajduje się Trsa, która okazuje się być niewielką osadą z kilkunastoma domami (niektóre na pewno opuszczone), kempingiem i czynnym barem.
Po emocjonującym, pełnym tuneli odcinku robimy krótką przerwę. Dziewczyny biją się o kamienne krzesełko.
Czynny bar, przy którym siedzi parę osób, i oferta bardzo taniego noclegu sprawiają, że przez chwilę rozważamy, czyby tu nie zostać na noc, ale ostatecznie jedziemy dalej. Jedziemy już przecież trzy dni, a Jadran wciąż daleko!
Trsa leży dość wysoko, 1435m n.p.m. W oddali pojawiają się więc naprawdę wysokie szczyty.
Zanim jednak do nich dotrzemy, musimy przejechać piękny, rozległy, niezalesiony płaskowyż. Do głowy przychodzi mi Mickiewicz i jego "Stepy akermańskie"... Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu / Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi... Dobra, jedźmy, nikt nie woła .
Całkiem pustynnie tu nie jest, widać jakąś niewielką osadę.
Końcówka lipca, a kolory jesienne. Widocznie słońce daje tej okolicy mocno popalić.
Wieczorny spacer?
Nieliczni mijani ludzie pozdrawiają nas, machając ręką.
Krowy są mniej uprzejme. Pokazują nam zady i niechętnie robią miejsce, byśmy mogli przejechać.
Po przejechaniu płaskiego odcinka znowu zaczynamy się wspinać. Za nami zachodzące słońce.