Po opuszczeniu miasteczka Jajce musimy przyspieszyć. Jest już około 17-stej, a do Sarajewa ponad 150km. Droga przez jakiś czas prowadzi malowniczą doliną Vrbasu, jednak wkrótce odbijamy na wschód, w kierunku Zenicy (generalnie drogi są oznakowane dobrze, trudno się zgubić, poza tym Ewka sprawdza się w roli pilota
).
Po drodze kupujemy kawałek polecanego na forum miejscowego vlaskiego sera. Przy drodze masa budek, stoisk czy „bacówek” oferujących ten specjał. Dostępny ser świeży lub wędzony. Oczywiście można skosztować. Decydujemy się na kawałek wędzonego. Dość twardy, słony, z gatunku tych „śmierdzących”, nieco przypominający oscypek. Sprawdził się świetnie jako zakąska, już nad Jadranem.
Im bliżej Sarajewa, tym więcej meczetów i cmentarzy. Niektóre miejscowości robią naprawdę makabryczne wrażenie. Mijamy dolinę rzeki Lašvy. Wciąż zniszczone domy, których mieszkańców zabito lub wypędzono i nie wrócili. Na niektórych budynkach wciąż widać ciemne liszaje – pamiątki po liżących elewacje płomieniach… Prawie każda nazwa mijanej miejscowości (lub widoczna na drogowskazach) rymuje się w myślach z masakrą, czystkami, mordem i wypędzeniem (ech, chyba czytam o tej koszmarnej wojnie zbyt wiele). Vitez, Busovača, Kiseljak, Zenica i potworne Ahmići. Przyznam, że nie umiem tego pojąć. No dobra, duże miasta, jakieś strategiczne zakłady przemysłowe czy drogi, miejsca ważne ze względu na historię narodu – powiedzmy, że o to w czasie wojny można walczyć. Ale jak uzasadnić brutalny i starannie przygotowany atak o świcie na bezbronne, niewielkie, ukryte gdzieś w górach wioski? Dlaczego bośniaccy Chorwaci mordowali nawet kobiety, dzieci (najmłodsza ofiara masakry w Ahmići miała 3 miesiące i zastrzelono ją w łóżeczku) i starców (najstarsza – 81 lat)? (żeby nie było, bośniaccy Muzułmanie w odwecie zaatakowali położone nieopodal Križančevo selo…).
To też Bośnia, ale już za Sarajewem.
Zdjęć zbyt wielu niestety nie mam, spieszymy się, poza tym… hmm, wydaje mi się, że robiąc zdjęcia w niektórych miejscach, czułbym się jak intruz, który nieproszony wściubia swój obiektyw w niemal intymne sprawy muzułmańsko-chorwacko-serbskiego kotła, który na razie przestał wrzeć, temperatura w jego wnętrzu na szczęście maleje, ale są miejsca, gdzie wydaje się, że od eksplozji szaleństwa minęło parę miesięcy.
Krajobraz zdecydowanie górski. Odludzie.
Warto by się zatrzymać kiedyś w pięknie położonym miasteczku Travnik, leżącym u stóp gór, których szczyty sięgają 2tys. m n.p.m. Przed stolicą Bośni i Hercegowiny kawałek autostrady (płatnej, ale raczej symbolicznie). Jako że kolejny odcinek autostrady wciąż się buduje, tracimy trochę czasu na wertepach i z powodu ruchu wahadłowego.
Znacie?
Jeszcze płonie ogień i szumi drzewo/A przed nami noc i sen/Za najbliższym wzgórzem jest Sarajewo…