PARK NARODOWY PLITWICKIE JEZIORAZ Parkiem Narodowym Plitwickie Jeziora przez parę lat jakoś nie było nam po drodze. Za każdym razem był w planach, przed kolejnymi wizytami w Chorwacji coraz zgodniej i głośniej zapewnialiśmy, że tym razem to już na pewno. Kończyło się zawsze tak samo. Kiedy nadchodził dzień wyjazdu z Chorwacji (Plitvice chcieliśmy zobaczyć w drodze powrotnej), atmosfera gęstniała, miny były coraz bardziej skwaszone i w końcu jak zgrany refren pojawiało się nieśmiałe na początku: „a może by…”. Potem wiadomo, wyznaczona delegacja do gospodarza, pytanie o wolne miejsca i dopłata za dodatkowy dzień czy dwa

. No i czasu na Plitvice nie starczało. Dlatego tym razem to od nich postanowiliśmy zacząć.
W pobliże parku docieramy już po zmroku, około 21. Znalezienie noclegu nie stanowi problemu. Zatrzymujemy się przy jednym z wielu domów, przed którymi stoją tabliczki z wielojęzycznymi napisami o możliwości wynajęcia lokum. Pierwszy strzał, miejsc nie ma, ale u sąsiada już tak. Przy domu 5-6 aut, wszystkie na polskich blachach. 50 euro (?) za niewielki 4-osobowy pokój z łazienką. Luksusów brak, ale na jedną noc wcale ich nie potrzeba. Wystarczy ciepła woda i czysta pościel. O, jest i telewizor (akurat tego dnia zaczynały się igrzyska, więc pogapiliśmy się przez chwilę na ceremonię otwarcia). Pytamy jeszcze o sklep, okazuje się, że teraz to tylko stacja benzynowa. Jechać się już nie chce, na szczęście gospodyni pyta, czego potrzeba utrudzonym wędrowcom. Kiedy mówimy, że wystarczy parę zimnych piwek, okazuje się, że lodówka gospodyni jest przygotowana na zaspokojenie tego typu pilnych potrzeb. Pierwsze w tym roku Karlovačko po całym dniu jazdy smakuje wybornie.
Rano wstajemy dość wcześnie, na samochodowej szybie rosa, czuć przenikliwe – oczywiście jak na koniec lipca – zimno. Pod rozległy parking koło wejścia numer 2 podjeżdżamy jeszcze przed otwarciem kasy i podniesieniem szlabanów. Kasjerka chyba zaspała, bo parkingowi wpuszczają nas w końcu bez karty parkingowej, wręczając tylko świstek z odręcznie naskrobanym napisem.
Park Narodowy Plitwickie Jeziora jest jednym z częściej opisywanych na forum miejsc, ograniczę się więc tylko do paru informacji. Założony tuż po II wojnie światowej park od ponad 30 lat znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Bilety dość drogie, ale do tego w Chorwacji zdążyliśmy się przyzwyczaić... 110 kun za wejście osoby dorosłej, parking 7 kun za godzinę. Niektórzy wchodzą za darmo i jeśli ktoś naprawdę tego chce, nie stanowi to problemu (choć jest zabronione). Więcej info o zwiedzaniu parku
tutaj.
Generalnie park dzieli się na dwie części: Górne Jeziora i Dolne Jeziora.

My zaczynamy od tych pierwszych. Mniej spektakularne, za to zdecydowanie tutaj luźniej, więcej zwiedzających jest przy Jeziorach Dolnych. Co tu dużo gadać, zerknijcie na dobrze znajome miejsca. Tym, co zwraca od razu uwagę, jest intensywność wszechobecnej zieleni. Aż oczy bolą!
Aby od wejścia numer 2 dotrzeć na szlaki poprowadzone przez Górne Jeziora, trzeba odbyć króciutki rejs kursującym w tę i we w tę niewielkim wycieczkowym statkiem. Na razie czekają puste, załapujemy się na pierwszy tego dnia kurs.


Woda superprzejrzysta, w niej sporo ryb, połamanych konarów i pni drzew.

Cały czas słychać szum wody. Są tutaj dziesiątki mniejszych i większych wodospadów.














Wreszcie docieramy do sporego Prošćanskiego jeziora.

Po zakończeniu przyjemnego spaceru (słońce grzeje coraz mocniej, ale szlaki zazwyczaj prowadzą przez zacienione zaułki) wsiadamy w niewielki autobus, który zwozi nas w miejsce, w którym dwie godziny temu zaczęliśmy zwiedzanie. Teraz pora na Jeziora Dolne.