Jest następny dzień - 15 lipca ruszamy dalej zaopatrzeni w lokalny trunek do m. Gura Humor. Trasa wiedzie przez przełęcz Prislop. Odradzano mi ten wariant przejazdu ze względu na jakość drogi, że jest katastrofalna to mało powiedziane. Zalecano wręcz objazd przełęczy dołem przez Bystrzycę. Trochę niedowierzałem i okazało się, że droga jest do przebycia i nie nie jest tak tragiczna.
Zielony kolor dzisiejszej trasy.
Niestety im wyżej, tym więcej chmur i zaczyna padać.
Zatrzymujemy się po drodze w sklepie.
Buduje się tutaj nowa cerkiew, ale to już nie ten urok co drewniana.
Jesteśmy na przełęczy, mocno pada, że ledwie widać tutejszą cerkiew.
Idziemy do schroniska, przeczekamy deszcz.
Pijemy kawę, wpisujemy się do księgi pamiątkowej.
Czekamy pół godziny, leje coraz mocniej już tak, że nie można wyjść za drzwi nie mówiąc o robieniu zdjęć.
Pani za bufetem zagadnięta o pogodę kręci głową. Mówi, że bywa tu sporo Polaków i będzie "dupa pogoda".
Chyba nie ma sensu dłużej czekać. Jakoś udaję się nam wsiąść do samochodu. Ruszamy w dół.
Widoków nie było, zdjęcia choćby jednego, jak nigdy nie zrobiłem.
Po zjęździe w dół jest już dobra pogoda.
Tu cerkiew w Cirlibaba.
Po drodze mijamy zdobione domki jak ze skansenu.
Takie przystanki autobusowe.
AS to już Ciocanesti.
Przed kwaterą takie jajo.
I prywatna cerkiew.
Ciocanesti słynie z tych malowanych domów.
A to jest studnia.
Wyjężdżamy z Ciocanesti.
Po drodze mijamy prawdziwych cyganów - prawdziwych i raczej tych biednych.
A tu dalej dla odmiany domek tych bogatszych.
Zatrzymujemy się na obiad w zajeździe popróbować lokalnych potraw.
Za dwie godziny docieramy do naszej kwatery, jest miejsce grilowaną kolację.
Czasowo stoimy dobrze, odpoczynek przed jutrzejszą pętlą.
CDN. Pozdrowionka.