Zmotywowany waszą aktywnością zaczynam pisać. Czasami ktoś planuje podróż mając jako przykład doświadczenia kolegów z ich relacji. Też tak planuję czasowo swoje zwiedzanie. Zacznę też dlatego od początku podróży. Wszystkie dane trasy, które tutaj przytaczam pochodzą z GPS-a. Pierwszy odcinek wiedzie na Węgry i wynosi 572km. Start Lublin(okolica) o 5.12. Tak wcześnie bo po drodze jest parę ciekawych miejsc, które warto zobaczyć. Teraz zaplanowałem Leżajsk – zespół klasztorny oo. bernardynów a właściwie to tamtejsze organy i kościół w Haczowie.
Docieramy do klasztoru, jest nabożeństwo, poczekamy.
Organy powstały w XVII wieku fundacji z rodziniy Potockich.
Naprawdę robią wrażenie.
I cała świątynia też.
Zachwyca nadzwyczaj bogata dekoracja snycerska prospektu organowego, wykonana została przez samych braci zakonnych.
To organy z nawy bocznej - lewej. Takie same są w prawej.
Razem z głównymi tworzą jeden monumentalny zespół organowy, na którym - jedynym w świecie - może grać 3 organistów równocześnie.
Tu spędziliśmy trochę czasu i ruszamy na Węgry.
Zatrzymujemy się na obiad w Tokaju.
W przyległej piwnicy dokonuję zakupu miejscowych rarytasów ( no bo jak nie kupić tokaju w Tokaju)
Jak widać skusiłem się tylko na 2 butelki.
W restauracji sporo Rodaków i jest menu po polsku.
Późnym popołudniem docieramy do m. Nyirbator niedaleko granicy rumuńskiej.
Kwaterujemy bez rezerwacji na campingu niedaleko kąpieliska termalnego.
Pogoda niepewna. Bierzemy pokój.
Drugi dzień. Wstęp na kąpielisko wliczony w cenę.
Kąpielisko jak nowe,
i prawie puste.
Największe powodzenie miały baseny termalne.
Tu było pusto...
I wszystko dla nas.
Ze spaceru po miasteczku.
Pod wieczór zrobiło się tęczowo.
To już następny dzień w Rumunii. Przed nami Maramuresz.
Pierwszy punkt - Sapanta.
I słynny już wesoły cmentarz.
Cerkiew była w remoncie.
Dalej pojechaliśmy do cerkwi po drugiej stronie drogi, ale o tym już jutro.
Pozdrowionka dla wszystkich czytających i oglądających.