Po zejściu ze statku wszyscy tłumnie ruszyli w stronę widocznej w oddali plaży.
Nie szłam zbyt szybko, bo po pierwsze moje kolano mi na to nie pozwala, a po drugie chciałam się nacieszyć widokami. Dlatego w pewnym momencie wyprzedziła mnie jakaś kobieta, która osłaniała się od słońca rozłożonym parasolem wypożyczonym na statku.
Jeszcze wtedy mieliśmy szczery zamiar rozpocząć wspinaczkę w celu zdobycia twierdzy na szczycie.
Ale gdy kobieta z parasolem również weszła na ścieżkę prowadzącą do twierdzy, to przyszło mi do głowy, że ona będzie mi się z tym parasolem pętać pod nogami. Stwierdziłam że tego nie zdzierżę i zrezygnowała z wchodzenia. Chociaż teraz z perspektywy czasu to wydaje mi się, że sytuacja z kobietą z parasolem tylko dolała oliwy do ognia, bo już wcześniej się zastanawiałam, czy na pewno dam radę wejść na górę, no bo sporo się tego dnia namęczyłam a latka już nie te i zdrowie też trochę szwankuje.
Zawołałam Waldka, bo już się trochę wysforował do przodu i powiedziałam mu, że nie dam rady wejść na górę i że jeśli chce iść, to niech idzie sam. Ale on też zrezygnował i wydaje mi się, że nawet był z takiego obrotu sprawy zadowolony. Nasi nowi znajomi też stwierdzili, że nie mają siły na wspinaczkę i wolą kąpiel w tej fantastycznie niebieskiej wodzie.
Udaliśmy się więc w stronę plaży. Oni zostali, aby się kąpać, a my poszliśmy dalej w kierunku wraku statku wystającego z błękitnej wody.
Stamtąd podziwialiśmy twierdzę górującą na szczycie wyspy
i plażę rozłożoną u podnóża góry.
Zachwyciła nas też roślinność, która fantastycznie wygląda na tle tych dziwnych form skalnych.
Czas, który mieliśmy do dyspozycji upłynął bardzo szybko i już syrena wzywała na statek. Trzeba było wracać.
Odbijamy od brzegu i rozpoczynamy rejs powrotny.
Tym razem opływamy wyspę Imeri Gramvousa z drugiej strony, z której nie ma tak spektakularnego widoku na twierdzę.
Ostatni rzut oka w kierunku laguny Balos.
Bardzo byliśmy zadowoleni z dzisiejszej wycieczki. Na jej koniec zachwycaliśmy się nawet tym wspaniałym kilwaterem, pozostawianym na wodzie przez statek Gramvousa, którym płynęliśmy.