Do Grecji przynależy około 2500 wysp, ale tylko nieco ponad 150 jest zamieszkana przez ludzi. Grecja słynie z produkcji marmuru, który jest eksportowany do innych państw. Grecja posiada aż 45 lotnisk. Językiem greckim posługiwano się już cztery tysiące lat temu - to jeden z najstarszych języków w Europie.
Katerina napisał(a):U nas w Gdyni mamy dziki zamiast kóz , tez wkładają ryj w torebki plażowe i nie ma na nie bata
Czy te dziki nie są groźne ?. Kozy wydają się łagodniejszymi zwierzętami, ale różnie może być. Ciekawe czy zdarzały się przypadki, żeby kozy albo dziki kogoś zaatakowały na plaży?.
Katerina napisał(a):Mimo "niefartu", plaża i zatoka i tak wyglądają bosko
Też tak uważam.
wiola2012 napisał(a):Śmieszne, słodkie kózki , upał im dokuczał i szukały kawałeczka cienia.
Dokładnie tak było, ale skojarzenie z blokadą na koła samo się nasuwało. Bo faktycznie kierowcy aut, przy których te kozy znalazły trochę cienia, musieli się chyba nagimnastykować przy wyjeździe z parkingu albo w jakiś sposób namówić kozy do opuszczenia tego cienia.
Po pół godzinie dojechaliśmy do kolejnego miejsca, które chcieliśmy zobaczyć. To plaża Stavros, na której kręcono ujęcia do finałowej sceny filmu "Grek Zorba" z Anthonym Quinnem w roli głównej.
Po zaparkowaniu auta pierwsze kroki skierowaliśmy do restauracji "Mama's Place", w której chcieliśmy coś zjeść. Było już po 15-tej i zaczęło nam burczeć w brzuchu.
Zajęliśmy stolik na tarasie pod zadaszeniem i po przejrzeniu menu, złożyliśmy zamówienie.
W trakcie oczekiwania na jego zrealizowanie podziwialiśmy menu, które oprócz kart oferujących potrawy, zawiera także strony i okładkę ze zdjęciami z filmu "Grek Zorba".
Oprócz nawiązania do filmu w menu w restauracji na jednej ze ścian znajduje się mini galeria ze zdjęciami z filmu.
Kelner na początek przyniósł nam kawę Fredo, której bardzo potrzebowaliśmy. Była pyszna.
Chwilę później cieszyliśmy się daniem głównym (gyros plate for 2), na widok którego mocno poleciała nam ślinka.
W międzyczasie stolik niedaleko nas zajęło towarzystwo z Anglii, które na widok naszego jedzenia nawet nie chcieli przeglądać menu, tylko od razu wskazali kelnerowi na nasz stolik mówiąc, że chcą to samo. W pewnym momencie o nasze nogi zaczęło się coś ocierać. Pod nasz stolik przywędrował mały, prawie całkowicie ogolony piesek, który zapragnął nam potowarzyszyć podczas jedzenia, licząc oczywiście na to, że coś mu skapnie ze stołu. Nie przeliczył się i we trójkę spałaszowaliśmy cały talerz.
Jedzenie było super. Anglikom też bardzo smakowało o czym nie omieszkali nas poinformować. A na koniec kelner przyniósł nam lody w gratisie.
Przy wyjściu z restauracji bardzo mnie rozśmieszył kącik zabaw dla dzieci, bowiem siedziska tych huśtawek skojarzyły mi się z pasem cnoty.
megidh napisał(a):Po zaparkowaniu auta pierwsze kroki skierowaliśmy do restauracji "Mama's Place", w której chcieliśmy coś zjeść.
W ub. roku, będąc w Stavros, również zatrzymaliśmy się w tej restauracji. Poprzednie greckie restauracje były rewelacyjne, niestety w Mama's Place prawie nic nie zjedliśmy (nie wchodząc w szczegóły), natomiast pizza była chyba mrożona. Wisienką na torcie były pieski sikające na posadzkę, tuż obok stolików oraz brudne nakrycia. Relację oczywiście śledzę i chciałem się przywitać
Moje pierwsze greckie wakacje to noclegi właśnie w pobliżu Stavros . Ponieważ spędziliśmy tam trochę czasu, to oczywiście odwiedziliśmy też okoliczne tawerny . Tyle, że wizyty te nie zawsze łączyły się z jedzonkiem, czasem była to tylko kawka ( tak na przykład było z „Mama’s Place”) lub piwko. W samym Stavros jedzeniowo najbardziej wówczas przypadła nam do gustu tawerna „Zorbas”, a jeszcze bardziej położona w „naszej” zatoczce noclegowej tawerna „Thanasis”. W przyplażowym wiatraku w 2010 knajpki jeszcze nie było… W Stavros lubiliśmy zaglądać do ouzerii, położonej nieco dalej od plaży (w pobliżu mini-marketów). Był tam wtedy świetny klimat, właśnie prawdziwej ouzerii . Gdy zaglądnęliśmy tam po pięciu latach , przy okazji drugiego pobytu na Krecie, z tej ouzerii zrobiła się już zwykła tawerna „Koulieris „. Owszem, było spoko, ale jednak nie na to się nastawialiśmy
megidh napisał(a):Po zaparkowaniu auta pierwsze kroki skierowaliśmy do restauracji "Mama's Place", w której chcieliśmy coś zjeść.
W ub. roku, będąc w Stavros, również zatrzymaliśmy się w tej restauracji. Poprzednie greckie restauracje były rewelacyjne, niestety w Mama's Place prawie nic nie zjedliśmy (nie wchodząc w szczegóły), natomiast pizza była chyba mrożona. Wisienką na torcie były pieski sikające na posadzkę, tuż obok stolików oraz brudne nakrycia.
No cóż, z tego wniosek, że raz jest dobrze a raz źle. Ja też nieraz czytałam dobre opinie o jakiejś restauracji a na miejscu się rozczarowywałam. My w "Mama's Place" byliśmy na początku sezonu, klientów było jak na lekarstwo, więc może się bardziej starali. Albo może trafiliśmy na inną zmianę pracowników.
Trajgul napisał(a):Relację oczywiście śledzę i chciałem się przywitać
Cieszę się z tego powodu i witam Cię serdecznie.
dangol napisał(a):Moje pierwsze greckie wakacje to noclegi właśnie w pobliżu Stavros . Ponieważ spędziliśmy tam trochę czasu, to oczywiście odwiedziliśmy też okoliczne tawerny . Tyle, że wizyty te nie zawsze łączyły się z jedzonkiem, czasem była to tylko kawka ( tak na przykład było z „Mama’s Place”) lub piwko. W samym Stavros jedzeniowo najbardziej wówczas przypadła nam do gustu tawerna „Zorbas”, a jeszcze bardziej położona w „naszej” zatoczce noclegowej tawerna „Thanasis”. W przyplażowym wiatraku w 2010 knajpki jeszcze nie było… W Stavros lubiliśmy zaglądać do ouzerii, położonej nieco dalej od plaży (w pobliżu mini-marketów). Był tam wtedy świetny klimat, właśnie prawdziwej ouzerii . Gdy zaglądnęliśmy tam po pięciu latach , przy okazji drugiego pobytu na Krecie, z tej ouzerii zrobiła się już zwykła tawerna „Koulieris „. Owszem, było spoko, ale jednak nie na to się nastawialiśmy
Zajrzałam do Twojej relacji i dzięki niej dowiedziałam się, że w Stavros jest tyle tawern. Nie miałam o tym pojęcia, bo oczywiście nasze odwiedziny w tym miejscu nastąpiły bez żadnego przygotowania, czyli "po kretyńsku". Zjedliśmy tam posiłek, pochodziliśmy w okolicach plaży i pojechaliśmy dalej, więc nie eksplorowaliśmy tego miejsca dokładnie.
Po posiłku poszliśmy pooglądać słynną plażę. Do te pory pogoda bardzo nam sprzyjała, bowiem było ciepło, ale nie upalnie i świeciło słońce, tylko co jakiś czas chowając się za chmurami. Niestety teraz niebo zasnuło się chmurami, zaczął wiać wiatr i zrobiło się trochę ponuro. Było nam przykro z tego powodu, no ale trudno. Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Ale pomimo tego widoki nam się podobały.
Pożegnaliśmy plażę Stavros i pojechaliśmy do Chani z nadzieją wędrowania po niej w promieniach zachodzącego słońca. Niestety niebo zasnuło się chmurami i do Chani wjeżdżaliśmy z deszczem.
Na szczęście w Chani przestało padać. Rozglądaliśmy się za jakimś miejscem do zaparkowania, ale było bardzo ciężko. Moje nieprzygotowanie znów dało o sobie znać i nie trafiliśmy na parkingi polecane na forum. Wreszcie udało nam się znaleźć miejsce parkingowe w tym miejscu, ale płatne i trochę oddalone od tej części Chani, do której chcieliśmy dojść. Parkomat stojący przy tej uliczce był nieczynny, ale za zakrętem był działający, więc zakupiliśmy bilecik parkingowy za 2 euro, więc mogliśmy parkować w tym miejscu przez dwie i pół godziny.
Bilet parkingowy włożyliśmy pod szybę samochodu i ruszyliśmy w stronę Starego Miasta.
Po niecałych dziesięciu minutach doszliśmy do Agory. Weszliśmy do tej hali targowej, aby kupić coś do picia. O tej godzinie (a była 17:50) było w niej prawie pusto.
Ale nie było tam nic do picia i dopiero po wyjściu z Agory w budce obok niej kupiliśmy napoje. Ruszyliśmy dalej wchodząc w uliczki starego miasta. doszliśmy do placu, przy którym stoi Katedra prawosławna pw. Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny.
Drzwi do Katedry były otwarte, więc postanowiliśmy zajrzeć do jej wnętrza.
Chania! Jak miło ją wspominam Mam wrażenie, że dopiero co tam byłam, a to już tyle miesięcy minęło. Mieszkałyśmy trochę ponad kilometr od Starówki, przeważnie chodziłyśmy pieszo, ale zdarzyło się, że jechałyśmy samochodem, to parkowałam [url= Pinezka https://goo.gl/maps/GnbNqhjA3woiYMmP9]tutaj[/url] . Zawsze jakieś miejsce się znalazło. Przy porcie był oczywiście duży parking płatny, jakbym nie znalazła to była alternatywa .
My mieliśmy dalej do centrum trzeba było podjeżdżać, ale zawsze parkowaliśmy free, jest kilka sporych darmowych parkingów.
A Chania jest świetna. Agora ogromna i żyje codziennym życiem, dla mnie super. Z identycznym nastawieniem udałam się do Agory w Kos i tu było totalne rozczarowanie - miejsce pod turystów.
Podczas naszego drugiego pobytu na Krecie, część noclegów mieliśmy blisko starego portu w Chani. Dzięki temu, kilkukrotnie wykorzystaliśmy Agorę jako miejsce śniadaniowe , co było świetnym pomysłem. W miejscu noclegowym nie mieliśmy aneksu kuchennego, ale świadomie zarezerwowaliśmy tylko pokój, w którym w sumie mało przebywaliśmy. Oszczędności na kosztach noclegów zdecydowanie woleliśmy wykorzystać na próbowanie lokalnej kuchni, nie tylko na Agorze , która w Chani jest naprawdę świetna . Agora w Atenach też zresztą nam bardzo przypadła do gustu ...
wiola2012 napisał(a):Chania! Jak miło ją wspominam
piekara114 napisał(a):A Chania jest świetna.
dangol napisał(a):Podczas naszego drugiego pobytu na Krecie, część noclegów mieliśmy blisko starego portu w Chani.
My Chanię jedynie liznęliśmy, więc czuję spory niedosyt.
wiola2012 napisał(a):Mieszkałyśmy trochę ponad kilometr od Starówki, przeważnie chodziłyśmy pieszo, ale zdarzyło się, że jechałyśmy samochodem, to parkowałam [url= Pinezka https://goo.gl/maps/GnbNqhjA3woiYMmP9]tutaj[/url] . Zawsze jakieś miejsce się znalazło. Przy porcie był oczywiście duży parking płatny, jakbym nie znalazła to była alternatywa .
piekara114 napisał(a):My mieliśmy dalej do centrum trzeba było podjeżdżać, ale zawsze parkowaliśmy free, jest kilka sporych darmowych parkingów.
Tytuł relacji zobowiązuje, więc tradycyjnie wszystkie swoje niedociągnięcia będę nim tłumaczyć. Gdybym przysiadła i przeanalizowała podpowiedzi z forum, to na pewno znaleźlibyśmy bezpłatny parking. A tak stanęliśmy tam, gdzie trafiło się miejsce. Drogo nie było, więc nie jest mi żal wydanej kasy, tym bardziej, że w drodze powrotnej do samochodu odkryliśmy przemiły zakątek.
piekara114 napisał(a):Agora ogromna i żyje codziennym życiem, dla mnie super. Z identycznym nastawieniem udałam się do Agory w Kos i tu było totalne rozczarowanie - miejsce pod turystów.
Agora faktycznie jest zupełnie inna niż ta w mieście Kos. Masz rację, że Agora w Kos jest magnesem na turystów. Ale tamta Agora jest bardzo malutka i urządzenie w niej marketu było chyba jedynym rozwiązaniem. Agora w Chani wydaje mi się bardzo podobna do bazaru w Bodrum, ale to jest bardzo subiektywna ocena, tym bardziej, że Agorę w Chani odwiedziliśmy pod wieczór, kiedy świeciła pustkami.
piotrf napisał(a):
wiola2012 napisał(a):Gosiu Jesteś Czy może znów podróżujecie?
Czas do tego najlepszy
Gosiu , wspaniałości życzę , przynajmniej takich , jak te kreteńskie
Jestem, tylko zupełnie nie mam czasu na udzielanie się na forum. I to nie tylko ze względu na podróż, którą faktycznie odbyliśmy, chociaż do samego końca nie mieliśmy pewności, czy się odbędzie. Wróciliśmy już dwa tygodnie temu, a u mnie dalej bardzo krucho z czasem. Dzięki Piotrze za życzenia i chociaż były one przekazane post factum, to jednak się spełniły.