Trzeba sforsować uskok, na który składają się skalne bloki. Idę pierwszy, wyszukując najłatwiejszy sposób przebycia przeszkody - użycie obu rąk niezbędne - a kiedy jestem już u góry, Bea równie sprawnie pokonuje uskok, korzystając z moich wskazówek. Dalej jest znowu łatwiej, jedynie trzeba uważać, stawiając kroki po obłych kamolach. Po lekkim rozszerzeniu wąwozu, ściany zbliżają się ponownie do siebie. Dostrzegamy nędzne resztki drucianej siatki - w przewodniku piszą o płocie z furtką, ale teraz już tego płotem nazwać nie można.
Wzrok wędruje raz po raz na obłe ściany wąwozu, na wymycia, szczególnie dobrze widoczne na każdym kolejnym zakręcie.