Teraz nawet Bea nabiera wigoru, mimo prażącego wciąż słońca. Pokonujemy na koniec nieco rozpadający się płotek i lądujemy na polnej drodze z wyżłobionymi koleinami, która nas doprowadza do asfaltowej szosy. Nią w prawo i po przejściu kilkuset metrów, skręcamy ponownie w prawo, wnikając po chwili pomiędzy schodzące się nad strumieniem zbocza.