napisał(a) Franz » 10.10.2014 14:48
Tymczasem niebo, nad morzem jeszcze pięknie błękitne, nad wyspą zaczyna przybierać groźniejsze barwy. Czyżby Kreta miała się do łez wzruszyć na nasze powitanie?
Wracamy do hotelu, gdyż mamy umówioną wizytę kogoś z wypożyczalni samochodów - nie wzięliśmy z lotniska, tylko mają nam przywieźć pod nos. Okazuje się, że już pan jest, a na podjeździe stoją dwa małe autka - żółte i czerwone. Zgłaszam się i załatwiam formalności. W tym czasie melduje się ktoś do tego drugiego samochodu i jest proszony, by poczekał, aż pan skończy ze mną.
Podchodzimy do żółtego wozu, pan wsiada i odpala stacyjkę. To znaczy - próbuje. Raz, drugi raz, trzeci... Auto się uparło i nie zamierza współpracować. Jeszcze jedna próba, po czym pan macha ręką, wyjmuje drugie kluczyki i podchodzimy do czerwonego auta. Ciekawe, jak z tym będzie?
Tymczasem tu silnik startuje bez problemów. Pan coś tam zmienia w papierach, parafujemy zmianę i dostaję kluczyki do ręki. Fajnie, mamy samochód - ciekawe, co pan powie temu drugiemu gościowi...