Kolejny dzień to czwartek - spędzamy go na plaży w Agia Pelagia,
wieczorem koło 23 przyjeżdża Pan z autkiem... siadamy przy stoliku przy naszym aparthotelu i omawiamy warunki po angielsku - Pan Minas (tak się nazywa, powiedział zeby nie mylić z Minotaurem) - okazał się bardzo sympatyczny - wszystko nam wyjaśnia, płacimy, podpisujemy umowę. Idziemy obejrzeć auto - zaparkował 50 metrów od naszego hotelu na parkingu i tam też samochód zostawiamy.
Nastawiamy budziki na godzinę 5 rano.
Następnego dnia rano okazuje się że samochód jest naprawdę fajny, uszanowany, czysty, zgrabny i dość mocny - ma około 90 KM.
Wyruszamy równo o 5:30 w kierunku Kissamos a celem jest prawdopodobnie laguna Balos (do wyboru jeszcze Elafonissi ale opinie, które udało nam się zebrać wskazują ze to Balos jest najlepszą plażą na wyspie).
Główną drogą jedzie się bardzo fajnie, auta które jadą wolniej zjeżdzają zawsze na pobocze, droga równa, bez dziur, fajne widoki, prawie ciągle przy morzu, brak policji i fotoradarów
- jadę w granicach 120 - 140 km/h i po około 2,5 godzinach jazdy docieramy do portu w Kissamos. Na trasie tankuję jeszcze najdroższą w Europie benzynę - płaciłem chyba 1,75 euro za litr 95 oktanowej.
Docieramy do portu w Kissamos, parkujemy auto i idziemy się zapoznać z ofertą
Decydujemy się na podróż statkiem (i to tym największym a do wyboru był jeszcze 1 mniejszy, dwa pozostałe nie kursowały w tym dniu - jak się okazało później był to wybór bardzo dobry - ale o tym później). Nie decydujemy się na dojazd autem do parkingu oddalonego o 20 minut marszu od Balos ponieważ prowadzi tam droga nieutwardzona - w związku z tym, w razie czego - traci się ubezpieczenie i trzeba samemu pokryć koszty ewentualnych uszkodzeń. Poza tym jedzie się tam autem tyle samo czasu co płynie się statkiem z portu i benzyny też sie sporo spali na tych dziurach. Jest jeszcze 1 plus który przemawia za statkiem - odwiedzenie twierdzy na Gramvousie.
Kupujemy bilet w cenie 15 euro/osoby i pakujemy się na największy statek.
tu widać drogę którą trzeba by przebyć na Balos jadąc samochodem:
Statek jest duży, dwupiętrowy - można po nim swobodnie chodzić sklepik/restauracja na dwóch piętrach, komfortowe toalety (lepsze niż na promie który płynął na Santorini), trochę buja, ale widoki super:
Po upływie godziny i piętnastu minut dobijamy do brzegu Gramvoussy - uprzednio jeszcze mijając ten oto okazały wrak statku:
kolor wody już tutaj nas zachwyca, (a co dopiero na Balos;-) ):
Cumujemy
i wspinamy sie na górę:
alternatywnie można było jeszcze spędzić czas wolny na tej plaży, czego nie robimy:
sznur ludzi mający swój koniec jeszcze na statku kojarzy mi się z jakąś pielgrzymką:
Po drodze podziwiamy widoki - na pierwszym planie wspaniały las z kwitnącej agawy:
czym wyżej, tym lepsze widoki:
uff, już prawie na samej górze, po 15-20 minutach wspinaczki w tym upale
Z samej twierdzy widoki są wyśmienite - już w tym momencie nie załujemy że wybraliśmy opcję ze statkiem - jest rewelacyjnie:
na zoomie:
Po około 40 minutach chodzenia po górze, schodzimy na dół bowiem na zobaczenie twierdzy było 1,5 godziny czasu wolnego (łącznie z wyjściem i zejściem). Zejście zajmuje około 15 minut. Nie polecam na wychodzenie obuwia plażowego.
Ostatnie spojrzenie na okolicę z góry: