Wychodzimy z autokaru na parkingu i idziemy całą grupą za pilotką, która prowadzi nas do miejsca zbiórki.
Po drodze częstują nas orzeszkami i lokalnym winem, które oczywiście można zakupić:
Po chwili dochodzimy do punktu, w którym dowiadujemy się że odjazd o 13:40:
także mamy około 1,5 godzinyh czasu wolnego w Oia.
Pierwsze spojrzenia w dół na ciemnoniebieską wodę - widoki przechodzą nasze najśmielsze oczekiwania:
Idziemy przed siebie i pstrykamy co chwilę zdjęcia - a pięknych rzeczy wokoło jest taki ogrom że człowiek głupieje i nie wie co sfotografować.
Zachwycamy się pięknymi placykami tamtejszych domostw:
(co ciekawe zazwyczaj tarasem jest dach domu który jest zbudowany poniżej, fajnie to wszystko wygląda, te domy dosłownie "wiszą" na skałach tuż nad przepaścią).
i oczywiście widokami widokami i jeszcze raz widokami:
Zmierzamy głównym deptakiem - trochę na nim tłok ale i tak jest lepiej niż na Krupówkach...
W uliczkach pełno sklepików, pracowni artystycznych (głównym motywem na obrazach jest oczywiście Oia), jubilerów z oryginalną biużuterią, restauracji z widokiem na kalderę. Idziemy tak z 5 minut podziwiając widoki, jest strasznie ciepło, a cienia nie ma prawie wcale - no może trochę jest gdzieniegdzie, ale zajęty
:
Ale nie zatrzymujemy się - musimy jak najwięcej zobaczyć przecież!
Zmierzamy w kierunku punktu widokowego, za który robi coś w rodzaju małej twierdzy:
a widoki z okolic tego miejsca są... mhmmm... rewelacja jak dla mnie:
patrzę stamtąd w jedną stronę:
patrzę w drugą stronę:
Z tego co widziałem w Oia różnych ścieżek, zakamarków, fajnych uliczek ze schodkami w dół jest tam cała masa... nie sposób tego nawet skosztować w tak krótkim czasie, niestety... ale wrażenia i tak nie do opisania.
Dochodzi czas zbiórki i trzeba zacząć zmierzać w kierunku parkingu - gdyby to tylko ode mnie zależało pewnie zostałbym w Oia do końca dnia - no ale że jesteśmy na wycieczce zorganizowanej to trzeba się zbierać. Chociaż z drugiej strony Firę też chciałem bardzo zobaczyć więc nie narzekam. W drodze na parking w dalszym ciągu podziwiamy oczywiście widoki:
Spodobały nam się te wszędobylskie niebieskie furteczki:
Tu widać główną uliczkę/promenadę, po której najczęściej się poruszamy w Oia:
Dochodzimy na parking i szybko odjeżdżamy. Klimatyzacja w autokarze jest zbawienna. Za 20 minut mamy być w Firze. Pilotka znów opowiada ciekawostki o Santorynie - dowiadujemy się między innymi o tym że swego czasu miała tu ślub córka Putina i z okazji tej uroczystości cała wyspa została zamknięta na 1 dzień dla ruchu turystycznego (jednak nie ma żadnych oficjalnych danych ile Władimira ta przyjemność kosztowała, ale zapewne zorganizowanie takiego weseliska w takim miejscu kosztuje grube miliony).
Dojeżdżamy do Firy i parkujemy trochę na uboczu po czym zmierzamy w kierunku głównej promenady pod jedyną w mieście tak dużą palmę:
Gdy dochodzimy na zegarku jest godzina 14:30. Pod palmą organizowane są wszystkie zbiórki. I tu wybór jest duży:
- jak ktoś dopłacił 10 euro od osoby i płynie na rejs dookoła wyspy połączony z kąpielą w gorących źródłach - zbiórka o 15:30
- jak ktoś jedzie na wulkaniczną plażę na Santorynie (bezpłatnie) - zbiórka o 16:20
- jak ktoś zostaje w Firze do końca - zbiórka 17:30
My wybraliśmy oczywiście 3 opcję i słusznie. Ustaliliśmy sobie bowiem, że w Firze nie będzie już takiej gonitwy jak w Oia i robienia zdjęć gdzie popadnie - chcieliśmy zjeść obiad, później na spokojnie pochodzić po miasteczku, wejść do kilku sklepików etc.
No więc rozpoczynamy poszukiwania restauracji - ciężko z tym przy głównej promenadzie - szukamy więc gdzieś na uboczu i idziemy do pierwszej lepszej bo umieramy z głodu. Właściwie od rana nic nie jedliśmy. Restauracja była zupełnie pusta, dostaliśmy menu i szybko zamówiliśmy kalmary z frytkami i jakieś spaghetti. Do tego oczywiście zimny Mythos:
Widok z tawerny 1 klasa (zdjęcie na zoomie):
Jedzenie takie sobie (ceny podobne do tych z Krety), a na domiar złego w powietrzu unosił się lekko mówiąc nieciekawy smrodzik. Trzeba się po prostu przyzwyczaić, bo osiołków w Firze jest cała masa.
Po posileniu się idziemy na obchód miasteczka. Od razu rzuca się w oczy to że Fira jest bardziej komercyjna i mniej urokliwa niż Oia - nie ma tu już aż tak niskiej zabudowy i jednorodności budynków, zdarzają się budynki w kolorach innych niż jasny/biały.
W wąskich uliczkach jest mnóstwo sklepów z pamiątkami i alkoholem. W większości od razu częstują pysznym Santorińskim winem. Jednak najniższa cena jaką udało mi się wynegocjować - 15 euro/0,5 nadal trochę odstrasza. Ostatecznie słodziutkiego Santoryńskiego wina o rubinowym kolorze, wytwarzanego z niepowtarzalnej odmiany karłowatych winogron, nie kupujemy.
Wychodzimy coraz wyżej, żeby nacieszyć się widokami Firy:
klify są tu chyba wyższe niż w Oia:
Z tego miejsca wychodzą chyba najładniejsze zdjęcia w Firze... jedno z nich robią nam jacyś amerykanie, na oko rówieśnicy, z którymi zamieniamy kilka słów.
Na zboczach stromego urwiska dziko rosną sobie kaktusy:
Obserwujemy jeszcze chwilę ciemnoniebieskie, spokojne morze w kalderze, kolejkę linową zjeżdżającą do portu... jednak my nie zjeżdżamy na dół (jest jeszcze opcja zejścia pieszo lub na osiołku po 600 chyba schodach). My jednak obieramy inny kierunek - uliczki. Kupujemy tam kilka pamiątek i idziemy na jakiś deser... Może jakieś ciacho za 5 euro?
Z uwagi na doskwierający upał wybraliśmy w podobnej cenie zimne frappe w jednej z knajpek z takim widokiem:
Z knajpki można dostrzec luksusy niektórych gości popijających drinki na basach hotelowych z takim widokiem:
Być tam na takim tygodniowym pobycie w hotelu/apartamencie posiadającym jacuzzi na dachu to takie moje małe niespełnione jeszcze marzenie - oglądanie zachodu słońca z takiego basenu z ukochaną, popijając do tego wyśmienite Santoryńskie winko to jest dopiero odjazd
zdjęcia z netu:
a wieczorem Santoryn też wydaje się być bardzo klimatyczny
niestety spędzenie tygodnia w takich warunkach z biurem podróży to wydatek rzędu 10 000 - 20 000 za 2 osoby- lecz pewnie można taniej na własną rękę.
Ale wróćmy do relacji...
Uznajemy że Fira również ma swój urok:
Dochodzi godzina 17:30 i trzeba się niestety rozstać z tymi widokami...
Wsiadamy do autokaru, jedziemy serpentynami w dół do naszego portu oddalonego od kilkanaście km od Firy... wsiadamy na statek i żegnamy się ze wspaniałą Thirą odpływając około godziny 18:20:
Czeka nas znowu 2,5 godzinna przeprawa promem. Czas umila zachód Słońca na środku morza (którego niestety nie widzimy na Santorini... a tam podobno jest najpiękniejszy na świecie kiedy czerwonawe światło zachodzącego słońca odbija się od białych domków):
na horyzoncie dostrzegamy przesuwający się "w stronę Słońca" statek:
Do Heraklionu dopływamy około 21... wsiadamy do właściwego autobusu który zawozi nas do Agia Pelagia przed 22. To był wspaniały dzień pełen wrażeń.
C.D.N.