Jak już wspomniałem wcześniej niedziela, poniedziałek i wtorek przebiegały na poznawaniu miejscowości Agia Pelagia. W Poniedziałek odbyło się spotkanie z rezydentką, na którym wyraziliśmy wstępne zainteresowanie jednodniową wycieczką na Santoryn - cena od osoby bagatela 143 euro/os. Wycieczka miała odbyć się w środę. Według zapewnień rezydentki wodolot miał płynąć góra 2,5 godziny z Heraklionu. U lokalnych wiele taniej nie było - cena oscylowała w granicach 130 euro a czas podróży zbliżony. Podobno czasy w którym płynęło się po 4 godziny w jedną stronę już odeszły w niepamięć, a obecnie jedynie wielgachne promy jeszcze trasę Heraklion - Thira pokonują w takim odstępie czasowym. Ostatecznie potwierdzić nasz udział w wycieczce mieliśmy ostatecznie we wtorek podczas jednego z dyżurów rezydentki.
W lokalnych biura podróży wycieczki na Santorini organizowane były prawie codziennie, czyli wybór był jednak większy, lecz my woleliśmy wybrać ofertę zaproponowaną przez rezydenta ze względu na komentarz w języku polskim podczas wycieczki (co jak się później okazało było słusznym wyborem). Także po poniedziałkowym spotkaniu byliśmy już właściwie zdecydowani wyłożyć szmal.
Teraz doszła kwestia zwiedzania Krety na własną rękę... no więc idziemy w poniedziałek wieczorem do pierwszej lokalnej wypożyczalni zarezerwować jakiś samochodzik na 3 dni (czwartek, piątek i sobotę). Początkowo wszystko przebiega po naszej myśli, pokazują nam ofertę autek po niezłych cenach (małe samochody w graniach 110 - 120 euro/3 dni). Jednak w pewnej chwili słyszymy zabójcze dla nas pytanie - ile mamy lat? Odpowiadam że 22... i w tym momencie pracownik wypożyczalni rozkłada ręce mówiąc przy tym, że żeby otrzymać ubezpieczenie na samochód trzeba mieć skończone 23 lata i zasłania się jakimiś przepisami... No to nic mówię "trudno" i idziemy spróbować gdzieś indziej... W drodze do kolejnej wypożyczalni przypomina mi się historia, że AutoWay (najbardziej renomowana wypożyczalnia na wyspie) również ma takie warunki na swojej stronie internetowej, że trzeba mieć skończone 23 lata aby otrzymać ubezpieczenie. Po chwili docieramy do następnej wypożyczalni i słyszymy taką samą historię. Obeszliśmy może łącznie 8 takich wypożyczalni w Agia Pelagia (5 w poniedziałek wieczorem i 3 we wtorek rano). Jesteśmy podłamani, a najbardziej ja. Najgorsze jest to, że w międzyczasie przeszła nam koło nosa organizowana, autokarowa wycieczka na Balos zawierająca rejs statkiem (w cenie 65 euro od osoby), która była bodajże w poniedziałek (a organizowana była raz w tygodniu... dla przypomnienia - w niedzielę 28 wylot). Poza tym wycieczka na inną fajną plaże - wysepkę Chrissi - organizowana jest w środę - czyli wtedy kiedy wycieczka na Santorini. Jestem podłamany i już właściwie pogodzony z myślą że Krety nie zwiedzę wcale.
We wtorek czekamy na spotkanie z rezydentką o godzinie 14 w celu zapłacenia za wycieczkę na Santorini. Dokonujemy opłaty, chwilę gawędzimy i właściwie jak już mieliśmy się pożegnać to dziewczyna wspomniała o tym problemie z wypożyczeniem samochodu... Rezydentka, również zdziwiona tym przepisem, zapytała nas czy próbowaliśmy w wypożyczalni, z którym współpracuje polskie biuro z którym przybyliśmy na Kretę... Ja, pozbawiony wszelkich nadziei odpowiadam że nie i że raczej się nie uda... Rezydentka zadzwoniła do właściciela tejże wypożyczalni i przedstawiła mu naszą sytuację a uśmiech na jej twarzy podczas rozmowy telefonicznej spowodował, że od razu poprawił mi się nastrój. Po chwili odłożyła słuchawkę i powiedziała, że mamy szczęście bo problem byłby gdybyśmy mieli poniżej 21 lat... a te lokalne wypożyczalnie nawiązały współpracę z wątpliwej jakości ubezpieczalniami i że niby stąd ten warunek 23 lat. Niezmiernie ucieszeni wybraliśmy samochód (Peugota 107) z klimą i full insurance i rezerwujemy go na dwa dni (niestety tylko na dwa bo ta wypożyczalnia jest wyjątkowo droga - 150 euro za 3 dni i 105 euro za 2 dni...a poza tym jeszcze ten samochód dostepny tylko od piątku... a my w niedzielę mieliśmy zaplanowany odlot) - dostawca samochodu miał sie pojawić u nas w czwartek o godzinie 23 z autkiem
Ucieszeni tym faktem, opłacamy wspomnianą wycieczkę na Santorini i omawiamy jeszcze z rezydentką jej subiektywne odczucia co do atrakcji, które warto zobaczyć na Krecie...
Zdaniem rezydentki dwie najlepsze plaże na Krecie to Elafonissi i Balos z większym podkreśleniem na Balos z uwagi na mniejsze tłumy. Plaże na Chrissi to plaże drugiej kategorii w porównaniu z powyższymi. Takie opinie uzyskaliśmy. Poza tym polecony został pałac w Knossos z uwagi na jego bliską odległość od Agia Pelagia i Matala również z uwagi na odległość i malowniczość zatoczki nad którą leży. Jeśli chodzi o Vai to rezydentka jednoznacznie stwierdziła że "nie warto" tam jechać 3-4 godziny w jedną stronę dla kilkudziesięciu palm i masy ludzi bez których w sezonie nie zrobimy zdjęcia nawet przy jednej palmie. Karaiby to i tak nie są, a jedynie ich marna namiastka, substytut... taką otrzymaliśmy opinię na temat Vai. Zresztą w domu w internecie również czytałem wiele negatywnych opisów, którym najczęściej towarzyszył argument, że plaża jest zwyczajnie przechwalona. Mieliśmy samochód wypożyczony na dwa dni więc musieliśmy i tak z czegoś zrezygnować... szkoda że akurat padło na Vai bo w drodze powrotnej miałem zamiar jeszcze wpaść do Agios Nikolaous ale wspólnie stwierdziliśmy, że te opinie rozczarowanych ludzi nie mogą być we wszystkich przypadkach wyssane z palca.
Ja ze swojej strony wykluczyłem natomiast Samarię (jeszcze w Polsce), bo chodzenie kilkanaście km po szlakach w upale zupełnie mnie nie rajcuje. Przyjechałem na Kretę nad ciepłe morze, którego w Polsce brak, a jeśli zachciałoby mi się chodzenia po górach to Tatry i Alpy daleko nie są. Z podobnych cudów natury widziałem już zresztą kiedyś kanion Verdun, będąc na wakacjach we Francji,
http://szymon.konkol.fm.interia.pl/szab ... P_0204.JPG
http://szymon.konkol.fm.interia.pl/szab ... P_0198.JPG
który notabene gorąco polecam, także nie wiem czy Samaria zrobiłaby na mnie większe wrażenie. Dziewczyna także nie wykazywała jakiegoś większego zainteresowania Samarią.
Także we wtorek miałem już ustabilizowany nastrój, powiedzmy do czasu... bo około 23 ponownie zepsuła mi go... Wisła Kraków marnując doskonałą okazję na dostanie się polskiego zespołu do Champions League. Barman pocieszał nas jak mógł, a wypite drinki nie załagodziły goryczy powstałej wskutek tego co obejrzałem na ekranie telewizora, a był to żenujący spektakl ze strony krakowskiego klubu. Zmierzając w kierunku apartamentu pocieszałem się myślą, że jutro wszystkie dotychczasowe niepowodzenia wynagrodzą mi widoki na Sanotorini. I nie pomyliłem się w ogóle. Ale o tym później
C.D.N.