Merivę wynająłem na 3 dni i nie po to żeby stała pod chmurką.
Auto ma na siebie pracować, więc następnego dnia po po Eli, śmiało ruszamy na nową wyprawę.
Również skręcamy na południe, tyle, że o wiele wcześniej, bo już we Vryses.
Droga powoli zaczyna wspinać się do góry. Gdzieś przed pierwszą przełęczą zatrzymujemy się, żeby podziwiać widoki, na Lefka Ori.
Po przejechaniu następnych paru kilometrów, wjeżdżamy na śródgórski płaskowyż Askyfou.
Wygląda to dość ciekawie - nieoczekiwany płaski teren rolniczy, zewsząd otoczony górami.
Według google maps są tam 3 miejscowości, w praktyce połączone ze sobą.
Skręcamy z głównej drogi w lewo, do pierwszej z nich o nazwie Keras.
Znajduje się tam prywatne Muzeum wojny. Pisze o nim w przewodnikach, również któryś z kolegów pisał o obiekcie na forum.
Muzeum mieści się w takiej wielkiej chałupie, położonej na stoku górki.
Nie sposób przeoczyć, przy drodze wita nas ciężki sprzęt przeciwlotniczy, na dużym tarasie powyżej, widzimy lekkie działka, wysokokalibrowe karabiny, oraz inny szajs.
Na zdjęciu poniżej widać różnice między fotelem ze Stukasa, a tym ze Spitfire'a - no Niemcy musieli przegrać tę wojnę.
A jeszcze niżej, zbiornik na wodę, prosto z czeskiej fabryki (to tak a propos dyskusji z Pudelkiem i Lednice w praskim wątku).
U wejścia wita nas śliczna, młoda dziewczyna i zaczyna nawijać o muzeum i poszczególnych eksponatach, po paru minutach na tarasie, przejmuje nas jej siostra, nie ustępująca urodą, ale władająca lepszym angielskim, a potem pokazuje się sam gospodarz - pan Hatzidakis i dokładnie oprowadza nas po wnętrzu (chyba najciekawszym). Ja urządzam sobie fotoprasówkę.
Rzeczowych eksponatów jest mnóstwo, wszystkie bardzo ciekawe, zwłaszcza dla miłośników militariów. Jest tu całkowite wyposażenie żołnierzy z różnych krajów, biorących udział w wojnie. Można by idealnie zaopatrzyć pluton wojaków.
Przypomina mi się historia o hełmach ... Włosi zaprojektowali najładniejszy, Niemcy najpraktyczniejszy, a Angole najtańszy.
Ponoć dziadek pana Hatzidakisa zginał podczas wojny, jego ojciec tuż po wojnie zaczął zbierać różne artefakty, z terenu całej wyspy, nie zapominając, o tle historycznym , takim jak gazety, książki itd.
Biznes przejął obecny właściciel, który z dumą, ale też nieco z pewnym żalem podkreśla, że muzeum jest całkowicie prywatne i niedotowane przez państwo, czy też EU.
Na końcu zwiedzania właściciel, przy takiej skarbonce pyta się, czy się podobało ... no i jak tu coś nie wrzucić
.
A jak się wrzuci, czeka nas fotka z naszym kustoszem ...obowiązkowa, wręcz przymusowa.
My mamy 3 zdjęcia (przewidujący Mikołaj ukrył się za kuchnia polową) - miłosiernie pokażę jedno
.
Żegnamy się serdecznie, spoglądając na starą drogę, którą przez płaskowyż uciekali na południe brytyjscy żołnierze ...
Soczewki firmy Carl Zeiss są wciąż na chodzie.
Podejrzewam, że niektóry sprzęt strzelający też ... w końcu zaczyna się Sfakia ...