Niedaleko od Margarites, u podnóża Psiloritis, znajduje się klasztor z XIV/XV wieku, świętość narodowa Greków -
Moni Arkadi.
Miejsce słynne z epizodu wojny o wolność w 1866.
Klasztor pełnił funkcji dysydenckiego centrum oporu, przeciw tureckiej okupacji, w tym rejonie.
Turkom wyczerpała się w końcu cierpliwość, rzucili do pacyfikacji okolicznego terenu duże siły.
Podczas tureckiego ataku, obrońcy nie mający szans w nierównej walce, wysadzili się, ginąć prawie co do jednego.
Sam klasztor przypomina hiszpańskie klasztory z Nowego Świata, wygląda na ufortyfikowaną budowlę, stojącą na pustkowiu.
Przed parkingiem znajduje się miejsce pamięci obrońców i kaplica ich czaszek... obok grobowce zasłużonych opatów.
Po uiszczeniu skromnej opłaty wchodzimy na uroczy dziedziniec. Uwagę przykuwa od razu, piękna renesansowa fasada cerkwi.
Dziedziniec otoczony jest dwupoziomowymi mieszkaniami - celami mnichów.
Krużganki, miejscami, są pięknie ukwiecone i ozdobione.
Współczesnych mnichów nie widać - przebywają w takim nowoczesnym skrzydle.
Warto się przejść dookoła - miejsce bardzo urocze, a poza tym, nie możemy przegapić sklepiku, muzeum z religijnymi fantami i dużej izby pamięci, z portretami, zdjęciami, bohaterów walki o niepodległość.
Najbardziej zatrważające miejsce jest w północno - wschodnim krańcu klasztoru.
To komnata - prochownia, gdzie wysadzili się obrońcy.
Stoi tam kielich, ponoć jedyny przedmiot ocalały z wybuchu.
Miejsce trochę przerażające, czuć tam śmierć, lęk, strach, ból ... wszystko to jest bardzo poruszające.
Całość jest wspaniała, pełna zadumy i spokoju.
Dla mnie nr 1, z tegorocznych greckich klasztorów, absolutnie warty specjalnej wycieczki.
Miejsce wypełnione zabytkami, przepojone historią, uczuciem ...
Może na jego odbiór miała wpływ niewielka liczba zwiedzających (wczesne popołudnie).
Najlepiej dotrzeć tam samochodem, ale w niektóre dni jeździ tam też żółty pociąg turystyczny z Rethymnonu.